I odległe marzenia.
Wielkie jak statki na wielkim
Blado-błękitnym horyzoncie.
Wielkie jak statki na wielkim
Blado-błękitnym horyzoncie.
Uczepił się chmur, westchnął.
To tylko chmury.
To wielkie białe chmury
Na wielkim blado-błękitnym niebie.
To wielkie białe chmury
Na wielkim blado-błękitnym niebie.
Zleciał, zgruchotany
Na brązową ziemię.
Nikt go nie widział, założył garnitur.
Czarno-biały spod igły garnitur.
I poszedł tam, hen, tam w świat.
Aż po horyzont brązowej ziemi.
Na brązową ziemię.
Nikt go nie widział, założył garnitur.
Czarno-biały spod igły garnitur.
I poszedł tam, hen, tam w świat.
Aż po horyzont brązowej ziemi.
A ta stykała się na wzór tęczy jakiejś,
Gdzieś tam linią ciągłą, hen,
Równa, nieprzerwana, jak ta igła
Z tym blado-błękitnym niebem.
...
Gdzieś tam linią ciągłą, hen,
Równa, nieprzerwana, jak ta igła
Z tym blado-błękitnym niebem.
...
I miał jeszcze wcale czyste, kolorowe buty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz