Translate

niedziela, 29 grudnia 2019

Złota klatka

Zleciałem na wielką,
Jarzacą się w nocy ciepłem,
Polanę, a ta... wielka, lub na taką
Wyglądała tylko w nocy,
Że można się było zgubić...

I patrzyłem w jej jarzące się oczy...,
Patrzyłem, szedłem...
A ze mną szli ludzie tacy,
Co noszą długie do kolan płaszcze
I tacy też, co ubierają pociemniałe od siebie
Sukienki...
Byli tak daleko...
To było tak wielkie,
Że nikt na siebie nie wpadał.

Mający skrzydła

Mając skrzydła,
Patrzę na wielkie,
Rozciągłe aż tam w dal...
Przestrzenie boże, które dziś
Właśnie pokryją się dla nas nocą...,
Tak mówią...
Ta rozciągnie się wokół naszych głów.
My...,
Boży badacze tego, co nigdy
Ma się nie wydarzyć,
Trzymamy w dłoniach swe małe,
Skitrane po kieszeniach lornetki
Ze szczerego złota...,
Które ktoś nam dał, pamiętam...,
Gdy nie patrzył Bóg.

Obserwacje

Gdzieś tam, słuchaj...,
W ciemnej, soczystej dali...
Patrz ze mną.
Patrz, bo za wielką szybą
Świata możemy
Wypatrzeć gwiazdy.
...

A gdy już je zobaczysz...,
Mów mi o nich
I mów wszystkim tym,
Którzy nocą wpatrują się sami
W górę..., szukając
Widzących ich oczu.