Translate

wtorek, 14 maja 2019

Nocni przechodnie

Naraz się ściemniło.
Niebo stało się czarne,
A na górze majaczył
Srebrny księżyc.
...

Wszyscy powoli wyszli na ulicę,
Wskazując sobie
Małe, świetliste punkty.
Gwiazdy...
Wszędzie było pełno gwiazd.
...

To tylko garstka osób.
Może jedna,
A może to tylko jakieś
Przypadkowe cienie.
Porzucony garnitur.
Kapelusz...
...

Może nikogo nie było.
...

Może tylko całkowita ciemność
Rozgoniona strugami
Ludzkich latarni,
Nocnych przechodniów.
...

Koniec.

Kresy

Zachód.
Ludzkość wyszła na swoje
Kręte ulice.
Wije się, przelewa.
Jest pełno,
Wszystkiego pełno.
Są rzędy grubych,
Wychudzonych twarzy.
Całe supły rąk,
Przekrwionych oczu.
Masa, przelewająca się masa.
Zlepki krzyków,
Przeciągłych śpiewów
I recytowania Hamleta.
Budynki, budynki i zakurzone
Biblioteki, dorobek człowieczy.
Dekady, całe lata człowieka.
...

Koniec.
Ktoś zgasił światło.
Już nic nie widać.
Wszystko zamilkło.
To palec boży?
Nie wiem.
Zaszło słońce.
...

I nie widać nic więcej.

Bożyszcze

Ściemniło się.
Ogromne przestrzenie nieba
Wypełnił falujący czerwienią zachód.
Gorąco.
W dali majaczył wielki moloch.
Maszyna, Wszechwiedzący ludzkości.
To nasz Bóg.
Nasze poznanie.
...

Ktoś podszedł do lekko
Ćmiących diód
Po nadzieję
Na inny, lepszy czas.
...

I ta się rozreguluje,
Ale nie tego wieczoru.
Jeszcze nie tej nocy.