Uciekam na wielkim,
Kolorowym balonie.
Patrzę, ptak,
Rozszarpuje...
Kracze.
...
Biorę mój kalejdoskop.
Dodajmy, że jestem w stroju klauna.
Skaczę.
Odrywa się czerwony nos.
Pstrokaty kapelusz.
Kołnierz.
...
A w kalejdoskopie migoczą
Kolejne wzory.
Cisza...
...
To skończyła się noc.
...
Zaraz wyjdą ludzie.
Jeśli miałbym porównywać z czymś zapach miłości, porównałbym go z zapachem kwitnącej wiśni.
Translate
niedziela, 12 maja 2019
Ocean
Teraz widzę pełno
Przekrwionych oczu.
Masy spoconych głów
Leją się, ciągnąc
Bezładne ciała.
...
Tonę...
Krawaty, garnitury.
Ciemność...
...
Tylko ja krzyczę.
Chcę być sam!
Nie umiem pływać.
Przekrwionych oczu.
Masy spoconych głów
Leją się, ciągnąc
Bezładne ciała.
...
Tonę...
Krawaty, garnitury.
Ciemność...
...
Tylko ja krzyczę.
Chcę być sam!
Nie umiem pływać.
Pomnik
Cisza...
Naraz pulsowania drobnych
Świateł rozświetlily mrok.
Jakaś mucha wyleciała
Przez uchylone okno.
Koniec.
...
To tylko stara, rozregulowana
Maszyna.
Już nikt nie pamięta, do czego
Służyła.
Cisza...
Nikogo nie ma.
Ciemność...
...
Diody znów rozproszyły mrok,
Ale już zupełnie niepotrzebnie.
Naraz pulsowania drobnych
Świateł rozświetlily mrok.
Jakaś mucha wyleciała
Przez uchylone okno.
Koniec.
...
To tylko stara, rozregulowana
Maszyna.
Już nikt nie pamięta, do czego
Służyła.
Cisza...
Nikogo nie ma.
Ciemność...
...
Diody znów rozproszyły mrok,
Ale już zupełnie niepotrzebnie.
Pchli targ
Uciekłem w swój własny obraz.
Nonsens, nie potrafię malować.
Kupiłem na psim targu.
Gdzie tam, tylko zobaczyłem,
A potem koślawo przerysowałem.
...
To piękny świat.
Jest w nim pewna kobieta.
Zawsze stoi tyłem, bo po prawdzie,
Nie zwykłem rysować twarzy.
Tylko bym bardziej oszpecił.
...
A przecież to mój własny świat.
Moje skryte pragnienia.
Moje spadające gwiazdy.
Które kupiłem, nonsens.
Przerysowałem na pchlim targu.
Nonsens, nie potrafię malować.
Kupiłem na psim targu.
Gdzie tam, tylko zobaczyłem,
A potem koślawo przerysowałem.
...
To piękny świat.
Jest w nim pewna kobieta.
Zawsze stoi tyłem, bo po prawdzie,
Nie zwykłem rysować twarzy.
Tylko bym bardziej oszpecił.
...
A przecież to mój własny świat.
Moje skryte pragnienia.
Moje spadające gwiazdy.
Które kupiłem, nonsens.
Przerysowałem na pchlim targu.
Światy gwiazd
Cisza...
Słyszysz?
To umarły gwiazdy.
A my wyszliśmy im na spotkanie.
Cisza, ale już coraz bardziej
Ciemna. Obca.
To umarły marzenia.
Są tylko puste ciała.
...
Puste ciała, jakie to zabawne,
Ruszają się.
Wskazują ciemne niebo.
Niektórzy polecieli rakietami.
Ktoś namalował obraz, widziałem,
Schował się we własnym świecie.
...
My zostaliśmy.
Nic w tym heroicznego.
Po prostu, tak się chyba zdaje,
Przywykliśmy.
To wydaje się najbardziej prawdziwe.
Słyszysz?
To umarły gwiazdy.
A my wyszliśmy im na spotkanie.
Cisza, ale już coraz bardziej
Ciemna. Obca.
To umarły marzenia.
Są tylko puste ciała.
...
Puste ciała, jakie to zabawne,
Ruszają się.
Wskazują ciemne niebo.
Niektórzy polecieli rakietami.
Ktoś namalował obraz, widziałem,
Schował się we własnym świecie.
...
My zostaliśmy.
Nic w tym heroicznego.
Po prostu, tak się chyba zdaje,
Przywykliśmy.
To wydaje się najbardziej prawdziwe.
Subskrybuj:
Posty (Atom)