Translate

niedziela, 3 marca 2019

Sen

Kiedy wielki ognisty
Opada, paląc wszelkie wody...
Jestem.

Płynę... daleko łódką.
Płynę aż tam do niego,
By zabrał mnie ze sobą.
Byśmy razem mogli śnić...
...

Jestem
I wiem, że mnie nie spali.

Oddech

Kiedy odbiera ci się
Oddech,
Wtedy chce się uciec
Do tam w dali majaczącego
Błękitu.

Tam jest tyle brzóz.
Wachlują gałęziami
Kolejne niebieskie nawały...
I wszędzie jest biało-czarno.
...

Wtedy chcesz
Wznieść ręce, tam w górę.
Krzyczeć, że jesteś w domu.
I choć nie będzie żadnego głosu,
Ten wiatr, ten cały wiatr...

Będzie tego wszystkiego odpowiedzią.

Wspólnota

Już noc.
Cisza...
Przyszliśmy oglądać gwiazdy.

Strach

Chciałbym uciec.
Schować się
Od tego wszystkiego.
...

Ale jestem.
On patrzy się na mnie.
Jestem, kochany...

Będziemy zawsze przy sobie.
I będzie trzeba żyć.

Strach na wróble

Strach na wróble
Ubrany w kapelusz.
Stary, opuszczony dom.

Zaduszki

Ciemno. Wśród
Kwiatów migają świetliki.
Wspomnienia nad grobem.

Księżyc

Stary srebrny olbrzym.
Stara twarz, bez
Żadnego uniesienia. Noc.

Ogień

Chcą palić stare
Zeszyty.
Widzę je ostatni raz.
...

Wezmę na chwilę.
Odłożę.
Byłem.

Most

Drewniany most.
Dwoje drewnianych ludzi
Trzymających się za ręce.

Dłuto.

Pagórek

Zielony pagórek.

Wchodzimy.

Patrzymy się na białe chmury.

Niebieskie i czarne

Wszystko jest takie czarne.

A gdy wydycham...
Niebieskie.

Zwykle jednak czarne.

Kruki i gawrony

Gawron usiadł.
Kruki zrywają się do lotu.

Wszystko stoi.
Wszystko cichnie.
Tak trzeba.

Windą do nieba

Jechałem windą.
W małym, malutkim pudełku
W ciemnym szybie.

Pamiętam ten szyb,
Ale to tylko ciemność,
A taka, że nie wiesz,
Czy ciągnie się może
Tam daleko, tam daleko...
...

Pamiętam, bałem się, że spadnę,
Bo byłem naprawdę wysoko.
Jechałem w górę.
Spodziewałem się nieba.
Spodziewałem się tylu rzeczy.
Takiej palety barw...
...

Nadal jadę.
I nadal spodziewam się barw.
I tyłu jeszcze rzeczy.

Przestrzenie

Te przestrzenie
Ułożone są warstwowo.
Warstwowo w błękicie.
Tak, są jasno-błękitne.
...

To inne światy.
Moje, moje światy,
W których to biegam,
Śpię, a może piję
Całkiem niesłodką herbatę...
...

Pośród czystego nieba,
Pośród rdzawych gór,
Jeżeli odpowiednio pada słońce.
...

I kto by to zrozumiał.

Ostoja

Cisza...,
Lecz za tym wszystkim
Kryje się zrozumienie.

Cisza...
Zdawałoby się,
Że słychać najdrobniejszy szmer...
Trzepot czyichś skrzydeł.
...

To piękna cisza...
Spokojna.
Jest tylko cisza...,
Więc po co niszczyć słowami.

Historia pewnych ludzi

Były stosy,
Wielkie stosy książek
I innych szpargałów człowieka.
Piętrzyły się, chciałoby się rzec,
Wabiły swoją starością, tym,
Co odeszło, jakby dźwiękiem
Zapomnianej historii.
...

Mechaniczna ręka
Przerzuca kolejne strony.
Wszystko było ze stali.
Ten cały, co siedział na krześle.
Dzisiaj rzekłby ktoś, maszyna.
Wertowała.
Skupiała się
I wszystko to, co było kiedyś człowiecze.

Sen wśród deszczowych dni

W ciemnych toniach nocy
Mijałem majestatyczne
Rekiny.
I ryby były wielkie, długie...
Tak długie...
...

I płynąłem wraz z nimi.
To był sen...
To był tak piękny sen.

Było niebo...
Było tyle nieba,
Które jak woda...
I chmury,
Jak jakieś koralowce
Prawie świeciły...
...

To wszystko było prawie tak
Naprawdę.
Nie chciałem.
Nie chcę z tego wychodzić.

Zaratustra z magnetofonu

Słuchałem z zapamiętaniem
Zaratustry.
Wydobywał się przez stary,
Zakurzony magnetofon.
...

Mówił mi o wielu rzeczach.
A nawet o tym,
Jak ja mam żyć,
Jakbym i tego nie wiedział.
Jakbym... jakieś małe dziecko.
...

Wyłączyłem.
Odstawiłem magnetofon.
Niech się kurzy,
A zresztą...
Miałem dość muzyki.

Czas pośród pęków róż

A więc była sobie pani
W niebieskim kożuchu.
Niebieskim,
Na pewno niebieskim,
To przecież mój ulubiony...
...

Spotkaliśmy się na ulicy.
Starej ulicy romantyków,
Pełnej róż i innego
Tałatajstwa.
...

Przeszliśmy obok siebie,
Ona...
Ona się chyba na mnie
Spojrzała.
Ja poszedłem dalej.
...

Róże nie rosną zimą.