I tak mijałem przeróżne pejzaże,
Topiąc głos swój w ideałach świetnych,
Oczy kładąc na dziełach ogromnych,
A takich, że z Boga samego kunsztownościami myliłem.
Gdzie poszedłem, tam piękno mnie ciepło witało
I od złego raczyć mnie broniło,
Że i zapomniałem, że kiedyś człowiekiem marnym byłem,
Idąc dalej, że kiedyś przyjdzie mi oczy zamknąć na wszelkie te, pełne złota, cuda.
Oślepiłem się na to, zbyłem się widoku,
Prawdziwe dziecko Edypa.