Mam syndrom sztokholmski.
"Bilet w jedną stronę
Z datą trzytysięczną".
Z kanapką na drogę,
"Patrz, piękne widoki".
Choć stale to powtarzasz.
"Jesteś tu, jesteś i jesteś."
A one męczą i męczą...
Jeśli miałbym porównywać z czymś zapach miłości, porównałbym go z zapachem kwitnącej wiśni.