Wielkie skałoszczyty.
Trawy.
Wodospady.
...
Starzec na biegunowym fotelu
Niedbale przegląda album.
Zamyka.
Odchodzi.
...
Mówią, że to wstrętny staruch,
Ale nawet tacy skrywają
Swoje marzenia.
Głęboko zmiętolone w albumie.
Jeśli miałbym porównywać z czymś zapach miłości, porównałbym go z zapachem kwitnącej wiśni.
Translate
piątek, 22 lutego 2019
Postrach chmur
Noc.
Wielki pomarańczowy smok
Opasywał całe chmury.
Całe ciemne nawały.
Kręcił nimi, wezbrał.
Aż wszystkie naraz opadły.
Smok,
Postrach nocnego nieba.
Lecz nie ludzi.
Postrach pierzastych chmur.
...
I tak w to nikt nie uwierzy.
Wielki pomarańczowy smok
Opasywał całe chmury.
Całe ciemne nawały.
Kręcił nimi, wezbrał.
Aż wszystkie naraz opadły.
Smok,
Postrach nocnego nieba.
Lecz nie ludzi.
Postrach pierzastych chmur.
...
I tak w to nikt nie uwierzy.
Wyznanie
I wciąż,
Czy mi się zdaje,
Obleka mnie czerń.
Pęta, sznury gęstej czerni.
Moje granatowe odcienie...
Nie wiem, co się dzieje.
Czy mi się zdaje,
Obleka mnie czerń.
Pęta, sznury gęstej czerni.
Moje granatowe odcienie...
Nie wiem, co się dzieje.
Łódka
Był taki czas, że była noc.
A ja...
Ja kołysałem się
Na mojej łódce.
Drobnej, ale była piękna.
I niosła mnie dalej i wciąż
Dalej.
A wokół nic nie było,
Jakbyśmy płynęli w miejscu.
...
Bałem się burzy.
Błagałem, żeby ucichło.
Czasami ucichało.
...
Nie chcę swojej łódki
Ani tej wody.
Nie chcę tu być.
A ja...
Ja kołysałem się
Na mojej łódce.
Drobnej, ale była piękna.
I niosła mnie dalej i wciąż
Dalej.
A wokół nic nie było,
Jakbyśmy płynęli w miejscu.
...
Bałem się burzy.
Błagałem, żeby ucichło.
Czasami ucichało.
...
Nie chcę swojej łódki
Ani tej wody.
Nie chcę tu być.
Przestrach
Ja chcę żyć.
Dajcie mi!
Dajcie mi życie!
Proszę...
Odejdźcie!
...
Dobrze wiem, że zawsze będziecie.
To jest jak rodzina.
Wiem, że nie odpuścicie,
Że będę się bał,
Że nigdy nie ucieknę.
...
Wiecie, czasem czuję,
Że jesteście wokół mnie.
Przychodzicie i osaczacie.
Nie można was dotknąć, zobaczyć
Ani nic obiecać.
Mogę tylko o tym napisać.
Dajcie mi!
Dajcie mi życie!
Proszę...
Odejdźcie!
...
Dobrze wiem, że zawsze będziecie.
To jest jak rodzina.
Wiem, że nie odpuścicie,
Że będę się bał,
Że nigdy nie ucieknę.
...
Wiecie, czasem czuję,
Że jesteście wokół mnie.
Przychodzicie i osaczacie.
Nie można was dotknąć, zobaczyć
Ani nic obiecać.
Mogę tylko o tym napisać.
Bezruch
Niepojęcie jest piękne,
Kiedy on się odrywa.
Kiedy puszcza.
A dalej jest tylko toń.
Tylko bezkres...
Kiedy dalej nic nie ma.
...
Lecz uciekam...
Uciekam, bo gdzieś jest.
Złapie.
Rozedrze, a wtedy
Dalej będę musiał go błagać.
Błagać o lepszy czas.
Żeby dalej było ciemno...
Żeby dalej była noc
I żebym mógł w niej utonąć.
Kiedy on się odrywa.
Kiedy puszcza.
A dalej jest tylko toń.
Tylko bezkres...
Kiedy dalej nic nie ma.
...
Lecz uciekam...
Uciekam, bo gdzieś jest.
Złapie.
Rozedrze, a wtedy
Dalej będę musiał go błagać.
Błagać o lepszy czas.
Żeby dalej było ciemno...
Żeby dalej była noc
I żebym mógł w niej utonąć.
Ptactwo
Nad ranem w podróży
Widzę jaśniejące niebo.
Widzę ptaki na słupie telegraficznym.
I światło, lekkie, niby płochliwe, zimne,
A jednak...
Coraz bardziej pewne.
...
I gdy tak jadę starym pociągiem,
Widzę, tyle widzę,
Przejeżdżam.
I nie wiem, jak to nazwać.
Widzę jaśniejące niebo.
Widzę ptaki na słupie telegraficznym.
I światło, lekkie, niby płochliwe, zimne,
A jednak...
Coraz bardziej pewne.
...
I gdy tak jadę starym pociągiem,
Widzę, tyle widzę,
Przejeżdżam.
I nie wiem, jak to nazwać.
Teleskop
Na pagórku
Nocą był wielki, ogromny
Teleskop, jak wielka butelka
Na trzech nogach.
...
Tak długi, że już sam prawie
Sięgał gwiazd.
A gdy się przezeń spojrzało...
Tam było tak pięknie.
Tak spokojnie, że można by było
Pomyśleć, że wszyscy tam kiedyś trafimy.
...
Że wszyscy będziemy wśród gwiazd.
Nocą był wielki, ogromny
Teleskop, jak wielka butelka
Na trzech nogach.
...
Tak długi, że już sam prawie
Sięgał gwiazd.
A gdy się przezeń spojrzało...
Tam było tak pięknie.
Tak spokojnie, że można by było
Pomyśleć, że wszyscy tam kiedyś trafimy.
...
Że wszyscy będziemy wśród gwiazd.
Późną porą
Bo kiedy na pociemniałe
Wzgórza wdrapie się
Biały księżyc,
Widzę oczy.
Widzę stare, pomarszczone oczy
Wpatrujące się w tę cichą,
W tę niemą noc.
To tylko staruszek.
To garbate pomarszczone ciało
Zwrócone w coś nienazwanego.
W coś, co będzie się rozszerzać.
Jaśnieć...
Lub będzie całkiem inne.
Na razie jest tutaj noc.
Na razie patrzymy.
Wzgórza wdrapie się
Biały księżyc,
Widzę oczy.
Widzę stare, pomarszczone oczy
Wpatrujące się w tę cichą,
W tę niemą noc.
To tylko staruszek.
To garbate pomarszczone ciało
Zwrócone w coś nienazwanego.
W coś, co będzie się rozszerzać.
Jaśnieć...
Lub będzie całkiem inne.
Na razie jest tutaj noc.
Na razie patrzymy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)