Z hałdy rdzawych wydm
Chmara świetlików
Uniosła rakietę.
Leci...
A lecąc, mija kilku wpatrzonych
W nią chłopców-nielotów.
Mija ptaki ułożone do snu.
Gdy nie widać drogi,
Mija zachodzące słońce...
Pamiętam, gdy byłem pilotem,
Mieliśmy sięgnąć Marsa.
Jeśli miałbym porównywać z czymś zapach miłości, porównałbym go z zapachem kwitnącej wiśni.
Z hałdy rdzawych wydm
Chmara świetlików
Uniosła rakietę.
Leci...
A lecąc, mija kilku wpatrzonych
W nią chłopców-nielotów.
Mija ptaki ułożone do snu.
Gdy nie widać drogi,
Mija zachodzące słońce...
Pamiętam, gdy byłem pilotem,
Mieliśmy sięgnąć Marsa.
Gasnące promienie,
Trochę ciemnego nieba...
Czy pamiętasz, jak pisało się wiersze?
...
Jest to gdzieś, daleko...
A kiedy sądzisz, że wszystko to zmyśliłaś,
Nie będzie odpowiedzi.
Miną ptaki, gwiazdy przesłonią chmury...
Widzę księżyc.
...
Choć ktoś powinien przyjść,
Choć spaść powinna przed oczyma gwiazda,
Zaszły chmury.
To tylko zwykła noc.