Translate

wtorek, 31 marca 2020

Słońce

Chcę wyjść rano, ogrzać się w twoich
Promieniach.
Gdy otworzyłem swe zaspane oczy,
Nie ma cię.

Po cóż miałobyś przychodzić do tego,
Który nie zauważa cię już przy blasku świec.

Ogień

Sto potworów nocy mnie oblekło.
Ja- nieprzerwany dzień.
To nigdy się nie stało.

Czuwający

W świetle lamp...
W blasku ich długich, lotnych
W noc warkoczy,
Śmieją się starcy...
...

I ja się śmieję za oknem, bo wiem,
Ktoś mi powiedział,
Że boją się ciemności.
Że nic już nigdy nie zobaczą...
...

Będzie coraz ciemniej..., coraz bardziej ślepo.
I kiedy ucichnie już nadzieja,
Zgasną lampy.
Uspokoi się oddech...
Gdzieś w dali lecieć będzie ich bezdomny już, bezimienny śmiech...

Zgasiłem światło.
Odszedłem od okna.
...

Wstawał nowy, wyczekiwany dzień...

Mogłem, spokojny, zasnąć.

Ptaki

Wśród nieobeszłych
Granic pełnych krzyży...
Widzę ptaki.
Te mijają mnie tak spokojnie i lekko,
Że nie mam odwagi ich zatrzymać.
...

Zdejmuję buty, wchodzę do swojej
Świątyni.
A w górze mijają mnie ptaki.
Mijają mnie tak spokojnie i lekko,
Jakby nigdy nie miały nań spocząć.

Świątynia

Patrz na słońce, jak patrzysz na naszą świątynię,
Która pomieści wszystkich
Swoich mieszkańców.
Patrz na każdego, jak na dzień,
Jak na jej ołtarze.
Choćby ci nawet śnili siebie jako noce,
Którym brakło światła.

Słońce w oczach

Statek osiadł na całkiem
Nagiej i płaskiej powierzchni planety...
Wyszliśmy.
...

A naszym oczom ukazała się
Wieczna noc i w dali jaśniejące słońce.
I było, jak w domu.
Tak było do czasu, gdy wskazaliśmy je sobie palcami.

Noc

Dobre słońce ubrało cię w piękną suknię,
A księżyc ozdobił ci oczy.
Zakryję je, bo ktoś cię rozpozna.
I splami słowem to, co święte
I co niewyrażalne.
Odtąd będziesz tytułować się nowym imieniem.

Ptak

Na południowym skraju świątyni
Jawił się ptak.
Jego cień, choć dobiegało południe,
Był niewidoczny naszym oczom.
...

Minął nas tak szybko,
Że większość jedynie o nim usłyszała.
A do ostatnich dobiegły
Już tylko wzmianki o jego barwnych strojach
Na długich ponad jaśniejący dzień skrzydłach.

wtorek, 17 marca 2020

Pompeje

Patrz, gwiazdy nikną.
I my nikniemy w tułającej się ciszy.
W tej ciszy...
Szepcz, a poniesie cię wiatr.
Módl się, usłyszy Bóg.
Uciekaj ode mnie, proszę,
Bo ze mnie ci nic i mi nie zostanie.
...

To tylko żarty.
Zły sen, co uciekł z kominka.
Pamiętaj o mnie,
Kiedy będziesz mnie potrzebować,
Pamiętaj o mnie,
Ja zawsze będę na ciebie czekać.
...

To nie może być.
Bądź ze mną tu, choćby nikli nam
Ludzie sprzed oczu.
Choćbyśmy już sami siebie nie widzieli.
Choćby nie widział nas Bóg.

Śmierć w rękach

Pamiętaj,
Kiedy zapadnie zmrok,
Zgasną światła
I uciekną wszystkie gwiazdy...
Umrzesz.

Patrz na mnie
I pamiętaj wtedy, by wyczekiwać
Nowych promieni
Wschodzącego dnia.
Choćby miały już nigdy nie nadejść.

sobota, 7 marca 2020

Świętoszek

Ciepłe palenisko i ogień ciemniejszy, bo
Od diabła.
Siedzimy...
Milczysz, ja milczę podobnie.
Ty czekasz mroźnie.
Ja czekam sposobnie,
Milczysz...
Wciąż milczysz, tak ja bez wyrazu.
Siedzimy, jakby wstał obraz z obrazu,
Taki nieruchomy.

O Boże, prędzej bym chciał niźli trzeba,
Miast myśleć o nim, dostać tego chleba.
Diabeł już gaśnie, odchodzą pragnienia...
Życie do Boga- święte.
...

A kości do cienia.

Uczesanie

Stoję pod oknem,
To na duszy mokro
Jest ciemno, szkaradno, nieraz może chłodno...
A nieraz nic nie czuję.

A czasem życie marzeniami truję,
Wybiegam wniwecz na giętkim centaurze.
Nie żyję, Syn Boży z mą duszą się babrze,
Niosąc do domu.
Ja wolę pod oknem w noc stać po kryjomu.
Patrzeć, me światło, a w górze ode mnie
Gaśnie i słuchać, skrzypienia i sennie
Kroków cichych łapać, by u kresu wschodu
Być w boskim objęciu...
...

Bogiem życie.
Bogiem chwila, co umrze,
Co kwitnie za młodu.

Sodoma

Na zakręcie Boga- pieczara,
Czasu cofnąć nie zdołam.
Sekret życia chowam, patrzę- ptaki,
Dziobią ukochaną.
Wyjadają włosy, odrywają skórę, brzydka.
Uciekam precz w rajskie, nieznane mi domy,
W których nie ma tych, co ich stworzył Bóg.

Tam ślubu ze wspomnień udzielają kobiety.
Tam pali się ogień i leje się w gardła
Śmiech tych, co nie posnęli.

Tam będzie nam dobrze,
Nie zamkniemy oczu.

Potępienie nieba

Daj mi powiew!
Wśród mar odlatują duchy, na wpół senni starcy-
Nie widzieli zachodu.
Matko moja, i ja lecę w dzikie myśli Boga,
W suche prawdy wiary i trącam przechodniów-
Cisza...- osiągnęli zbawienie.
Uciekam do księżyca- pomostu grzeszników,
Z tego nocą ulatują ciepły ogień i miłe rozmowy.

Pożegnanie z wiatrem

Zapadł zmierzch.
Ciemno...
To pochowały się wszystkie diabły Słońca.
Krakanie...- pożegnania ptaków.
Teraz jest tutaj kilku z nas,
Patrzymy w jarzące ostatnim pociemniałym
Światłem niebo...
Żegnamy, odchodzi od nas Bóg,
A z nim odchodzą
Diabły i jego stary, chylący się dzień...

piątek, 6 marca 2020

Mądrość Boga

Rosłe stalowe szczyty, tak duże, że
Wiatr pomiędzy zbłąkany, zawył...
Pognał szaleńczo,
by nigdy nie wspomóc sobą niczyjego lotu.
To nie będzie potrzebne...
...

Szkliste oczy minęły ptaka, ten leciał... ze swym nowym metalicznym chrzęstem,
Brzmieniem nowego świata.
Minęła godzina...
...

Jestem. Gdzieś tam w dali, gdzie zasiada Bóg, patrzę...
Stalowe szczyty i kolejni, którzy wkładają do nich jeszcze ciepłe mózgi.
Nie widziałem twarzy...