Translate

poniedziałek, 25 lutego 2019

Masa

Był dziad.
Stary, pomarszczony dziad,
Którego już nie ma.
...

Nie ma nikogo,
Kto by o tym wiedział.
Kto by wiedział,
Czym różnił się od innych mas.
...

Masa...
...

Pamiętajcie, że byłem.

Pożółkłe liście

Porozrzucane liście.
Stare, pożółkłe.
Zwiędłe...
Liście.
Wszędzie były liście...
...

Nie widziałem ciebie,
Nawet cienia, śladu.
Były tylko liście,
Które nagle zaczęły spadać.
Nagle pojawiły się drzewa,
Lecz nadal, nadal było ciemno.
...

Chłodno.
Wciąż chłodno.
Mógłbym jeszcze tyle powiedzieć.
Kiedy nagle zobaczyłem ludzi.
Było tyle ludzi.
Już nikt by mnie nie słyszał.
...

I nadal było chłodno.
Nadal było ciemno.

Apokalipsa na czarno-biało

Mam tu całe pęki.
Księży, nie-księży
I innych coś tam więcej
Duchownych.

I można takiego wziąć.
Można nakręcić
I będzie gadał.
A jak gadał, to i nauczał.
Chodził.
I nauczał...
...

Ubierał to wszystko w swój świat.
Będzie się mnożyć,
Choć wie pan, paradoks, bo z plastiku.
I niszczyć to, co gada inaczej.
To będzie, panie, dopiero apokalipsa
Na czarno-biało!

Port

Siedzę, zatopiony
W falach swego błękitu.
Oddalam wzrok, wody, błękit.
Bezkresny błękit...
Nad nim błękitne niebo
I stada pierzastych chmur...
...

Obok statek, wielki,
Pasażerski.
I pomost obłożony białymi deskami,
A ja tu, tu na tym piasku...
Patrzę się w dal...
W ten błękit...
To dla mnie.
...

Więc nie chcę otwierać oczu.

Nawyk

Siedzę tak sobie
Na swym białym masztowcu.
I w tę cichą, cichuteńką noc
Patrzę się w tam daleko
Migoczące gwiazdy.
...

Obrysowuję kontury.
Łączę je jak świetliste kropki
W jakieś niebywałe kształty.
...

Nie ma w tym romantyzmu,
Bo i dla kogo.
I szczęścia nie ma, a zresztą,
Jestem raczej pesymistą.
Nie ma spokoju,
Szybko mnie to nuży.
...

Tak zwykle robię przed snem.
Taki mój mały, natrętny nawyk.

Budka telefoniczna

Widziałem budkę.
Budkę telefoniczną.
Budkę na księżycu.

A taka, że hej, czyściutka,
Bo i nikogo nie było,
A ja zwykle nie brudzę cudzego.
...

Można było z niej dzwonić,
Ale nie mogłem,
Bo pieniążki były potrzebne,
A ja wszystkie wydałem.

Nie powiem w jakiej walucie,
A zresztą,
I tak nie miałbym do kogo zadzwonić.
...

A zważywszy na to, że
Jestem jedynym na księżycu
I nie mam pieniążków,
To ta budka jest wcale tu niepotrzebna.

Zachód

Palący zachód
Pali wszelkie wody.
A jest ich pełno...
Ciągną się, wciąż ciągną,
Tam, hen, poza horyzonty.
...

Palący zachód zasłania
Lądy.
Ciągle myślę, że tam,
Przy wielkim, wielkim, ognistym...
Jakiś się znajduje.

Ale pewnie by było gorąco,
Bardzo gorąco,
Nie byłoby wody i nie można by było
Odpłynąć.
...

Wolę tu zostać.
Wolę tutaj płynąć.
I dalej na niego patrzeć.

Harakiri

Po mnie zostanie
Pełna szklanka
Zielonej herbaty.