Translate

poniedziałek, 30 września 2019

Wspomnienia zeszłorocznej wiosny

Umieraj już,
Jesteś moją zeszłoroczną wiosną.
Psem, co nie zdechł i pogryzł Jezusa.
Jesteś pyłem, a jednak rozkazujesz wiatrom.
...

Chowam się i choć to nic nie da,
Ściskam w spazmach mój rudobrunatny
Kapelusz, nie, żeby to co oznaczało.
...

Boję się, a wokół lecą buty pań, z którymi
Nie miałem nic wspólnego.
...

Lecę do Ciebie Najdroższa, lecz nim Cię znajdę
Na tym świecie bez snu i bez goździka,
Muszę wyrzucić kapelusz i skoczyć za nim
W przepaść.

Diachronia

Oddzielam ręką swoje
Złote pragnienia
Od wielkich, zielonych liści
Wchodzących mi w oczy.
...

Zagarniam wzrokiem niebo,
Patrzę, drzewa pnące się do krain
Bogów.
Zagarniam ciemne niebo,
A drogę oświetlają mi moje pragnienia.
...

Cicho, słyszę szept moich dawnych pacierzy.
Szum, a ja widzę odległą, wątłą postać,
Skruszoną w modlitwie.
Uciekam ciężko z ciemnego lasu,
A ze mną moje złote pragnienia.

czwartek, 26 września 2019

Obserwator

Kiedy zapalam fajkę w nocy
W starym, opuszczonym ogrodzie,
Bóg daje mi złoty teleskop,
Bym oglądał gwiazdy.
...

Sprzedałem go, choć mogłem
Odkryć może i bliższy dom.
...

Ale Bóg.
Bóg jest nieżyciowy.
...

Chyba, że wszystko, wszystko było pewne.

Palacz

W podartych kaloszach
I w całkiem nowym płaszczu
Palę niedopałki papierosów
W dżdżystą pogodę.

W tym świecie mieszka Jezus.
...

Nigdy ze mną nie pali,
A może nie chce się do tego przyznać.
Wszyscy palimy, ale ja, ja tylko się przyznaję.
Stary beret, zdjęcia, serce czy co innego...
Ja palę papierosy.
...

Nikt, Jezu, nie jest abstynentem!

Śniący

Siedząc w nocy
W, z lekka oświetlonym, parku,
Rzucam przed siebie uschnięte liście.
Jest już cały dywan,
Widoczny tak dobrze dla tego, kto by szedł
Do domu lub po prostu się zgubił.
Nikt nie idzie.

Podlatują ptaki, zbierają je,
Z powrotem układają na nagich drzewach.
Z boku majaczy wciąż bezsenna...
I, jeśli by kto szedł, na pewno by się uszczypnął.
Nikt jednak nie idzie.
...

Scena.

środa, 25 września 2019

Pudełko po zapałkach

W starym pudełku po zapałkach,
Hoduję swoje łatwopalne marzenia.
Najciemniej pod latarnią, jednak nie spodziewam się, by spłonęły.

Każdego dnia delikatnie je otwieram i wtedy marzę.
Marzę bardzo długo,
Spóźniam się do pracy i na samolot, i na żonę,
I na jeszcze inne rzeczy.
Marzę bardzo długo,
A tak długo, że zasypiam nad swoim pudełkiem.
...

Ono zajmuje się ogniem i palimy się razem.

Prometeusz

Jakem Prometeusz,
Ukradłem Bogu pamiętnik
I dałem ludziom, lecz nie potrafili czytać.
Powiedziałem, lecz nie usłuchali.
...

A potem powstały religie.
...

Nie, żeby ktoś go odczytał
Lub choćby o nim posłuchał.
...

To moja największa kara.

Refleksja gryząca w głowę

A gdyby ktoś wymyślił
Drapaczkę automatyczną, co to by sama drapała,
Kiedy życie staje się złe.
Ba, życie bywa złe przeważnie,
Ono nigdy nie śpi, zawsze albo dziecinnie głupie
Lub zdenerwowane, nawet byle czym.
...

Nie można go zrzucić, jak skóry,
Nawet nie wiemy, co się za nim znajduje.
Jedni w okularach głowią się, czy będzie za nim
Deszcz i czy trzeba wziąć parasol,
Drudzy w długich włosach piszą takie dyrdymały.
...

A życie, dzieło Boga jakiegoś, bezcelowe,
Dziecinne, niedopracowane, niepraktyczne,
Jak drapczka, która by była automatyczna.
...

Lub jak jakie inne dziwactwo.
Nie, żebym chciał je zrzucić.

W chowanego

Zamówiłem u Boga pelerynę niewidkę,
Lecz nie wiedziałem, że nie lubi,
Jak kantuje się w chowanego.
Odesłał mi krzyż i tani modlitewnik na przecenie.
Dał mi jeszcze całkiem pokaźną sumkę na tacę.
I żonę, ale to już chyba dla mnie.
...

Zastanawiam się, czy czasem nie miesza reguł gry.
Boże, ja już się dawno nie bawię,
Kanciarzu jeden.
Byłem w kościele i znalazłem tam tylko
Kilka złotych monet.
Ja już się nie bawię, wyrosłem z tego.
Mam żonę, dzieci.
...

Ech, kiedy wydoroślejesz?

Pan z parasolem

Wpadam do Ciebie w trzech różnych porach,
Jak Odys, tułacz, co przegrał w karty Itakę.
Cofam się dziesięć kroków przy każdym
Drzewie, lecz potem idę dwadzieścia pięć.
Obdarłem już sobie buty.
...

Wpadam do Ciebie nawet o czwartej nad ranem,
Kiedy dla innych ta pora istnieje tylko w snach.
Wpadam o dziesiątej i o pierwszej w nocy.
Mam już zniżki na paliwo i rabaty w sklepie
Z tanimi kwiatami.
...

Wpadam do Ciebie nawet, kiedy śpię, choć
Nie widzą mnie wtedy, a gdyby nawet,
To i tak nikt mnie nie zauważy.
I wolę wpadać we śnie.
Wtedy chociaż otwierasz drzwi.

Przeciętniak

Do przeciętnego człowieka można
Dokupić wiele rzeczy.
Spodnie, buty, czapkę, a nawet
Irygator dentystyczny dla przeciętnego człowieka.

Przeciętny człowiek nie ma imienia
I nikt nie wie, jaki nosi rozmiar.
Nikt nie zna jego nawyków
I o której chodzi spać.

Przeciętny człowiek wierzy w Boga, choć
Są podobno tacy, co w niego nie wierzą,
Ale i tak nikt nie wie, w co wierzy przeciętny
Człowiek.
Przeciętny człowiek w nic nie wierzy.
...

Przeciętny człowiek to każdy z nas,
Kiedy przechodzimy przez galerię,
Kiedy chodzimy po parku
Lub układamy znaczki pocztowe.
...

Przeciętny człowiek to Bóg w kaloszach,
Grabiący liście w deszcz.
...

Przeciętny człowiek to wyrzucona deska do
Krojenia, to zwykły but, nie za duży, nie za mały,
Nie tani i nie drogi...

To pracownica lodziarni, co nie jest Anią, Helenką czy Małgosią...
...

To my wszyscy, teraz chodźcie, przypominajcie sobie swe imiona, mówcie, że żaden z was.

Aktówka uskrzydlona

Mamy tyle przeważnie życia, ile go nie
Przepracujemy, a więc jeszcze mniej,
Niż nam się zdaje.
Resztą są pieniądze, by przeżyć resztkę życia,
A ich też zwykle jest mniej, niż ktoś
Mógłby pomyśleć.

Nie sposób zatem nie mieć Boga,
Nie mieć ucieczki do raju,
W którym pożyjemy choć trochę dłużej
Iepiej, a do tego za darmo.
...

Bóg nie ma urzędników.
Nie jest zbiurokratyzowany.
Przynajmniej kiedyś nie był.
...

A może ma inną walutę, jest taki ludzki.
Nawet on ma walutę.
No nic, to nie jest żadne pocieszenie,
Choć miało być.
Przynajmniej kiedyś było.

Opowieści z La Manchy

A o ciepłym zachodzie słońca
Zwykłem wyzywać Boga na wspólny
Pojedynek w karty.
Wtedy, widzę, ciemnieje niebo,
Przelatują czarne ptaki
I nie ma nikogo,
Kto by podjął wyzwanie.
...

Każdego też dnia zabieram karty
I wracam do domu,
Jak starzec karmiący gołębie,
Lecz te zawsze przylatują
...

Tutaj jest tylko zachód,
Tylko zachód, rozgrywka coraz bliżej,
Lecz na razie mijają mnie ptaki.

piątek, 20 września 2019

Układanka

O tym, że istniejesz, dowiedziałem się
Bawiąc się klockami w umyśle.
Zgubiłem parę elementów.

O tym, że istnieję, dowiedziałem się
Od samej śmierci, kiedy nawiedziła mnie we śnie,
A wcale nie spałem.

O tym, że istnieje Bóg, wyczytałem w książkach,
Które za młodu z chęcią bym wyrzucił,
A teraz sprzedał.

Z tych wszystkich istnień żadnego nie jestem pewien, nie ułożyłem żadnej układanki.
Sam nic nie ułożyłem. Jakbym nie miał rąk.

Wilk w pełni

Zostań, nie odchodź już więcej.
Ciemnieje, czujesz,
za oknem deszcze.
Nie odchodź już nigdzie więcej.

Zostań, bo choćbym nawet
Powiedział zbyt dużo słów,
Założył czarne buty, płaszcz.
Widzisz? Deszcze, zmyją nas.
Nie odchodź już nigdzie więcej.

Choćby przyszło nam tu skrzypieć,
Jak stare, nienaoliwione drzwi...
Patrz, ja już trzeszczę, lecz nie wychodź, proszę...
Za oknem deszcze.
Nie odchodź już nigdzie więcej.

czwartek, 19 września 2019

Dziecko Edypa

I tak mijałem przeróżne pejzaże,
Topiąc głos swój w ideałach świetnych,
Oczy kładąc na dziełach ogromnych,
A takich, że z Boga samego kunsztownościami myliłem.

Gdzie poszedłem, tam piękno mnie ciepło witało
I od złego raczyć mnie broniło,
Że i zapomniałem, że kiedyś człowiekiem marnym byłem,
Idąc dalej, że kiedyś przyjdzie mi oczy zamknąć na wszelkie te, pełne złota, cuda.

Oślepiłem się na to, zbyłem się widoku,
Prawdziwe dziecko Edypa.

środa, 18 września 2019

Dziecko

Potykam się o własne sznurowadła,
O zbyt długi płaszcz.
Widzę, w zamglonej dali, zdaje się, widzę postać.
Mój umysł tworzy już zwiewne postaci kobiet.
Takie, które...
Imaginacja.
...

Uciekłem, potknąłem się o sznurowadła.
Upadłem, zawsze zapominam zawiązać.
Zniknęła postać.
Pozostała mgła.
...

To głupie, ale wyklinam ją.
Ona też jest przeciwko mnie!
...

Ten jeden raz wyszedłem z domu.
Teraz się poużalam,
Ale przecież jeszcze kiedyś wyjdę.
Założę płaszcz, ale zapamiętam tym razem...
Zapamiętam zawiązać buty.

Cisi

Kiedy trzeba, wprzód milkną wierni aniołowie.
Potem milkną ludzie i w czynie, a w słowie
Tępi na to, co ze mną i w jakiej postaci,
Jaką marą przesiąkam wśród sióstr moich, braci.

Kiedy trzeba, kwiat milknie z bożego rozkazu,
Dziw, że i Bóg milknie, jak z jego nakazu
Niczem ludzkość i niczem dusza nazbyt płocha,
Niegodna światła. Cienia, czy cierpi, czy kocha.

Kiedy trzeba, wprzód milkną wierni aniołowie.
Potem milkną ludzie i w czynie, i w słowie.
Również kwiecie milknie, zerwane, cóż powie.
W końcu Bóg również milczy i milczą Bogowie.

Premiera

Czuję się tak dziwnie.
Tak, jakbym zbyt długo grał w teatrze.
Upadłem, przybiegli mnie uratować.
Powiedzieli, że to żart,
Że dla żartu wsadzili mnie na scenę.
Dla żartu przeżyłem tam życie.
...

Jestem już stary, wyszedłem,
Idę na emeryturę.
Jestem stary i kiedy widzę ptaki,
Słońce, to już jest zbyt blade,
Zbyt nie moje, odległe.
Wróciłem na spektakl, jako widz.
Oglądam. Słońce zachodzi,
Zamykam oczy...
...

Ale nikt już nie będzie przybiegał.

Spadanie

Ja wiem, jak to ciężko oglądać
Odlatujące ptaki.
Chciałoby się unieść i odlecieć wraz z nimi.
Bóg nie myśli przyszłościowo.
Zatrzymał się w średniowieczu.
Może lepiej, tam go pozostawię.
...

Ale sam nie nauczę się latać.
Nieważne, jakbym się starał.
Razem nie odlecimy.
Zróbmy wszystko, by nie było to nam potrzebne,
A jeśli nie damy rady...
Zawsze możemy spaść.
Spaść z bardzo wysoka.
Minąć ptaki...
...

Spotkać i zapytać Boga?
To nie średniowiecze.

Zwiewne sukienki

Daj mi się bliżej poznać.
Być moim snem, który dopiero co wyśniłem
I łapię go...
To tylko ułuda.
Tak naprawdę nie istniejesz.
Poznam cię, na ile zrobi to mój umysł,
Na ile cię wymyślę.
Będziesz moim wymarzonym niewolnikiem.
Kobieta podległa, upadła...
...

Nocnym koszmarem feministek, a jednak
Równie bezpostaciowym,
Choć dla mnie, pamiętaj, będziesz bardzo realna.
...

Kiedy nikt nie patrzy, dookoła chodzą ludzie.
Nikt ich nie widzi,
Chyba, że pojedyncze osoby.
Ich nie ma,
Ale gdzieś czasem można zobaczyć ślad
I nikogo, do kogo by mógł należeć.

I dla niego można przetrzeć oczy.

Zabawka

Bawię się,
Zabawkowa klepsydra wydaje się być prawdziwa.
Ale to tylko zabawka,
Wmawiałem sobie to od lat.
Śniłem o niej jak o zabawce,
A teraz wydaje się to tak realne,
Że bawię się nią jak małe dziecko.
Przestawiam i mam kolejne kilka minut.
...

Piasek powoli się sypie.
Tak powoli, jak możliwe jest tylko we śnie
I jak możliwe jest tylko będąc dorosłym.
...

Mijają godziny, ale odliczam tylko minuty.
Póki to sen,
Dobrze mi z tym.
Wolę się bawić, tak właśnie bawić,
Choć bardzo to nuży.

Lalka

Czemu się zastanawiasz?
Z tego nic nigdy nie wyniknie.
Zawsze po nocy będzie wschód,
Raz bledszy, raz trochę bardziej ciepły,
Lecz to wciąż ten sam.

Czemu się zastanawiasz?
Nigdy nic się nie zmieni,
Jesteś martwy,
A jednak się ruszasz.
Zimny, niby oddychasz,
Lecz nawet nie poznają cię twoje własne
Dokumenty.

Czemu się martwisz?
Wstaniesz, spojrzysz przez okno.
To ten sam wschód,
Nic się nie zmieniło.
Idź spać, a zresztą, wszystko jedno,
Co zrobisz.
Czemu się zastanawiasz?

Telefon komórkowy

I widzę cię całą osnutą w gwiazdach.
I szukam w swym telefonie komórkowym
Odpowiedniej melodyjki,
Która odda moje uczucia.
A kiedy już dnieje,
Wtedy zwykle rozładowuje się bateria.
Wtedy znikasz.
...

I nie mam, głupi, jak do ciebie zadzwonić.

wtorek, 17 września 2019

Gwiezdni ludzie

Hełm astronauty
Przykrywa przekrwione oczy.
Teraz jestem schowany.
Teraz nikt mnie nie widzi.
Teraz podróżuję po gwiazdach,
A jestem na zatłoczonej ulicy,
Ale nikt mnie nie widzi.
Teraz jestem daleko, daleko od ludzi,
Choć błądzę w tłumie.
Nikt mnie nie widzi.
...

Cóż zobaczę w nocy przez przyciemnianą szybę?
Wtedy nic nie zobaczę.
Będę w kosmosie, w zupełnej próżni,
A jednak tak dobrze odczuję
Wystające krawężniki i latarnie.

Paskudnik

O mój, w głębi mnie, paskudniku,
Znowu upadłem
I pobrudziłem swój płaszcz
I wcale nowe buty.
Przez ciebie.

Przez ciebie też, mój paskudniku,
Każdy kolejny dzień to deszcze,
Ale nie takie, przy których można się
Śmiać.
Są to deszcze paskudne.

Mój drogi paskudniku, obrazić cię,
To obrazić siebie, a zabić,
To nigdy nie zobaczyć słońca.
Nie każdy Raskolnikow ma swoją...
Ja nie mam,
Ale mam jeszcze jedną parę wcale nowych butów
I czysty jeszcze jeden płaszcz.

Plantacja

Wyrosłem z chodnika
Już w garniturze.
Jestem plantacją tego świata.
I ujrzałem wielkie, betonowe budowle.
Ostre szkło i stal,
A dookoła byli przełożeni.
Zaspałem, wyrosłem w złym czasie.
W czasie, który nie pamięta kwiatów,
Zieleni czy romantycznych poetów.
...

Przełożeni już wyciągają zegarki
I mój zaczął tykać.
Tyka coraz szybciej.
Pora na zbiory.

Skafander

Wypełniłem swój skafander starymi książkami.
Miałem naprawdę dobre tytuły.
Jestem zbyt ciężki, by sięgnąć gwiazd.
Ale za lekki, by umrzeć.
...

Szafuję tytułami, sprzedaję na pchlich targach
Bezdomnym.
A potem wracam do domu, palę papierosa,
I wcieram go o nagiętą okładkę.
Teraz jestem zbyt głupi, zbyt egoistyczny.
Teraz nie sięgnę nawet do sznurowadeł.
...

Mam za ciężki skafander,
Nie mogę znaleźć suwaka, by go zdjąć.
Jest już niemodny, nie sprzedam go nikomu.
Nikt nie chce go ze mnie ściągnąć.
...

Ja mój skafander noszę każdego dnia.
Ja w nim śpię i w nim marzę.
Urządziłem tam mieszkanie,
Teraz inni sprzedają mi książki.

Metamorfozy

Jestem ćmą, obijam się o mrok,
Szukając światła.
Potem obijam się o nie,
Jest w oddali,
Jak pociąg w ciemną noc.
Pędzę do niego,
Głupi, nie wiem, że to całe światło
Jest jeszcze bardziej mroczne.

Jestem ćmą, obijam się o żarówki,
O latarnie i o latarki poszukiwaczy złota.
Jestem ćmą i jak nikt inny wiem,
Co oznacza być Syzyfem.
Ćmą, która nie umie marzyć o niczym innym,
Która musi kochać tę konkretnie panią.
Ćmą bez perspektyw, ale została stworzona,
By perspektyw nie mieć.
Ćmą do zabawy.
...

Jestem ćmą, myśląc, że jestem jak ćma.
Ale to nieprawda.
Ćmą, która marzy o dniu.
Nie wie, i tak nie doleci do słońca.
Może to i lepiej,
Pożyję trochę dłużej.

Nałóg

Jestem już stary,
Ciężko mi trzymać niedopałek życia.
A to jest jak zwykły papieros.
...

Zmarnowałem go, zbyt szybko wypaliłem.
Jestem uzależniony,
Nie mogę rzucić,
Jak jakiejś kobiety z dużym biustem...
Nie!
To musi się skończyć,
Muszę rzucić!
...

Każdy kiedyś musi,
Każdy znajdzie swoją popielniczkę.

Szczyty księżyca

Penetruję jasne szczyty księżyca,
Poszukując sensu.
Moja rakieta- zniszczona
I nie spodziewam się wrócić,
A tlenu..., to ostatnie chwile.
...

Przyjdzie mi to odkryć, jak wszystkim.
W takim samym czasie.
Nie będę pierwszy,
A jestem filozofem.
Jestem filozofem!
Tak, jestem filozofem,
...

Lecz przydałby się tu astronauta.

poniedziałek, 16 września 2019

Nieszczęśliwe wieczory pewnego dnia

U mnie wieczory nie bywają miłe.
Może rześkie,
Nieraz trochę nudne,
Lecz z pewnością nie miłe.
Są jak jakiś ptak stary,
Nielot prawie,
Co usiadł na najwyższej gałęzi, by tam pozostać,
Na uschniętej,
By go młodsi nie strącili.

W ogóle to nie mam miłych wieczorów,
Nawet jak ktoś piękniejszy mi go życzy.
Każdy bywa do wyplucia, jak niedobry cukierek
Od Boga.

I wcale nie lubię wieczorów,
A najbardziej takich długich, zimowych.
Wtedy umieram, ale nie do końca.
Wtedy mam nadzieję i też nie do końca,
Że zasnę i wszystko się skończy.

Ale do kolejnego dnia.
Tylko do kolejnego dnia.

Nie-spełniony kawaler

Hej, wszedłem dziś na gałąź,
A to jest bardzo głupie.
Lecz, gdy tak siedzę na gałęzi.
To mi aż w czubie się tak kręci,
Że ani myślę o Tobie.

A to już bardzo mądre.

Hej, wsiadam do tramwaju,
A to już jest niezdrowe.
Gdy stare czucie pragnie raju,
Wsiadam doń w czerwcu, wysiadam w maju
I już mi wszystko jest słodkie.

A to już inteligentne.

Hej, wchodzę znów do domu,
A to już kiedyś było.
Lecz gdy na placu, w mieście tłumy.
To ja mam w domu swe albumy,
By nie zapomnieć o Tobie.

I na co ta cała mądrość?

Pies

Spróbuj przeżyć dzień,
Jakbyś miał tylko jego połowę.
A gdy nic nie zrobisz,
Nie idź do lekarza.
To tak coś zawsze się powtarza,
Kiedy masz coś zrobić.

Spróbuj zdobyć miłość,
Jakbyś miał nie wysiąść z tramwaju.
A gdy wysiadasz na następnym przystanku,
Inny niech się przydarza,
Bo to tak zawsze się powtarza,
Kiedy masz coś zrobić.

A gdy już będziesz umierał,
To umrzyj głośno i niepoprawnie,
A gdy się ciskasz w chorobie...
Słuchaj świętego, choćby łgarza.
Wiedz, że to zawsze się powtarza,
Kiedy masz coś zrobić.

Klepsydra pod drzewem

Przyjechałem tu
Zwabiony palącym słońcem,
Ale, kiedy już tu jestem, jest całkiem chłodno.
I to nawet lepiej.

Przyjechałem tu zwabiony
Piękną muzyką, która, nie wiem,
Skąd się wydobywa.
I to lepiej, bo zdaje się być wokół mnie.

I przyjechałem tu do starych drzew
I do pewnego uczucia,
Przyjechałem popatrzeć na odlatujące gołębie.
I przyjechałem tu posiedzieć.
I przyjechałem sobie ponucić,
By nikt mnie nie słyszał,
Dla siebie.
I przyjechałem popisać, i pomarzyć.
I przyjechałem odpocząć.
...

Ale już zaraz odjadę
W zupełnie inny czas.

piątek, 13 września 2019

Syzyf

Toczę wielki posąg swej głowy.
I zrzuciłem go z urwiska.
Hej, Syzyf ocalony.
Zobaczmy, co się stanie...

Afryka

Ukrop afrykańskich murzynek
I piekące słońce.
To wszystko, by rozpuścić się,
Stać białą plamą.
...

Nie pomoże mi biały człowiek.
W Afryce jest bezsilny,
Więc niszczy.
Teraz mnie zniszczą.
Będę cierpiał za wszystkich ludzi
Wśród roztańczonych murzynek.
Wśród palącego słońca.
...

I wśród jakichś tam wizji,
Ale wiecie,
Ja to tylko tak piszę.
Naprawdę uważam inaczej.
I nie ruszę się bez kremu do opalania.
...

Chodźcie białe kobiety.
Nauczcie się czegoś!
Chociaż się opalać!

Wieża współczesna

Skryłem się w wielkiej wieży
Niczym księżniczka.
I wyciąłem wielkiego, strasznego
Smoka z papieru,
Żeby można mnie było uratować.
...

Dzisiaj nie liczę na księcia,
To już nie ta epoka.
Dziś liczę na tułające się po lasach
Zdesperowane księżniczki.
Co wrażliwsze wejdą do wieży
Z płochą nadzieją.
Biedny konserwatyzm.
...

A inne...
A inne będą polować.
...

I dobrze, bo mało kto z nas umie.

Czerwony smok

Wleciał do mnie wielki,
Czerwony smok
I obgryzł mi paznokcie,
Kiedy spałem.
...

Śniłem wtedy o wielkich,
Wielkich wieżach
Pośród błękitnego nieba,
A nie o wielkich, czerwonych smokach.
...

W końcu trzeba wstać.
Nie ma i tego, i tamtego nawet...
...

A ja zasypiam z nadzieją,
Że już więcej się nie obudzę,
Bo we śnie...
...

Nikt nie o obgryza mi paznokci
I nie ma czerwonych smoków.

Powrót do domu

Zgarbiony starzec
Powoli wraca do domu.
Snuje się wśród okolicznych drzew.
Wśród chat starych, wśród
Ujadających psów.
...

Nikt nie wyjdzie mu na spotkanie.
Ja też bym nie wyszedł.

Zgarbiony starzec
Powoli wraca do domu.
Snuje się wśród okolicznych drzew.
Wśród chat starych, wśród
Ujadających psów.
...

Lecz odszedł już prawie zupełnie.

Obserwacje

Hej, czy mnie widzicie?
Jestem chłopcem z przepaloną latarką.
Świeciłem, by zobaczyć gwiazdy.
Hej, czy mnie widzicie?

Nie mam zapasowych baterii,
A miałem oswietlić sobie drogę.
Zapatrzyłem się w gwiazdy
I już nigdy, już nigdy nie wrócę.
...

Nie zobaczę domu, rodziny i psa...
Ale widziałem gwiazdy.
I nic mi to nie dało.

Aż rozejdą się chmury

Każdy kolejny dzień
Moim nowym życiem.
I moim kolejnym słońcem,
Kolejnymi promieniami,
Które kiedyś przykryją chmury.
...

Obym nigdy tego nie dożył, Boże.
Obym zasnął w czekaniu na lepszy czas.
I obym znów się obudził
W swym kolejnym życiu
I oby było mi ciepło,
Obym miał rodzinę.
Kogokolwiek.
I obym się już nigdy nie bał.
...

Teraz idę spać
Na bardzo długi sen.
Nie chcę z niego szybko wracać
W nadziei, że być może się zbudzę.
Zbudzę się bardzo późno,
Będę zaspany, inni dawno umrą,
Lecz zbudzę się na lepszy swój czas.
...

Aż rozejdą się chmury.

czwartek, 12 września 2019

List do Boga jako takiego

Boże, gdybyś wiedział, jak ja
Cię nie lubię.
Nie lubię Ciebie z Biblii i Ciebie
Z Koranu.
Ani Ty dobry nie jesteś,
Ani mądry, ani też nie wyrastasz
Ponad ludzką miarę.
...

Dzisiaj byłbyś celebrytą.
Jedni by Cię nienawidzili,
Inni kochali.

Ja już tworzę pikiety.
I tak nie usłyszysz,
Nie mam do Ciebie numeru,
A zresztą, gdybym miał...
To zadzwoniłbym do mojego przyjaciela.
Pewnie go znasz.

Pozazdrość mu czasem miłosierdzia.

Łajka

Byłem na Księżycu,
A tam widziałem psa.
Taką małą Łajkę,
Która była całkiem sama.
Podszedłem, a ona mnie ugryzła.
Wredne bydlę.
...

Też bym ugryzł człowieka.
Wróciłem.
Też gryzę ludzi.
Za nią.
I za wszystkich, którzy w ich łasce
Odeszli z tego świata.
Dopuszczam ich do oglądania naszej wspólnej światłości.

piątek, 6 września 2019

Chmura

Jest coraz ciemniej.
Widzę,
A wielka, ciemna chmura zasnuła to,
Czego mógłbym się dopatrzeć.
Teraz nie widzę nic.
...

Skulony pod rozłożystym drzewem,
Szukam pocieszenia.
Słyszę, lecz milczy.
Czuję, jest ciepłe.
...

Szepczę mu, nad nami jest wielka
Chmura, lecz nie ma
Uszu, by mnie usłyszeć,
Ani rąk, by mnie dotknąć.
Nie ma oczu, by mnie widzieć...
...

Schowałem się pod drzewem
Przed wielką, ciemną chmurą.
I przed tym też, co niesie wraz z sobą.

Ćmy

Zmierzcha.
Widzę, to ptaki zrywają się do lotu.
Dogonić to, co nieuniknione.
Wstrętna nadzieja.
I jakbym miał już ich nigdy nie spotkać...
Ale biegnę, biegnę do tego samego...
Biegnę!
Zostałem.

Zostałem dla staruszka,
Bo może razem...
Nakarmimy te, co zostały z nami,
Co wiedziały, że to bezcelowe,
Albo po prostu nie miały siły.
Czekam na niego i może tym razem...
On chodzi o lasce,
A i tak go nie dogonię.
Wstrętne, wstrętne nadzieje.

Nie przychodzi,
Możliwe, już dawno mnie prześcignął.
Minął ptaki...
I zapomniał już, że przecież czekam,
Że uczę się biec każdej nocy.
Każdego kolejnego dnia.

Był tak szybki, że już dawno się spalił.

czwartek, 5 września 2019

Łazarz

Nie zabieraj mnie do
Dziecięcych lat.
Przyspiesz czas, bym zobaczył życie.
A jeśli już nic mnie nie czeka...
...

Boję się odejść.
Boję się, jak każdy, kogo napotkam,
Boję się, że tam nic nie będzie.
I boję się nocy.
Boję się snu. Boję się spać.
...

Proszę, opowiedz mi o Bogu,
Opowiedz mi o niebie.
Opowiedz mi o czymkolwiek,
Bym mógł w to uwierzyć.
Bym mógł być ortodoksyjnym
Katolikiem, buddystą czy kimkolwiek innym.
Ale proszę...
Daj mi jakąś nadzieję...
...

Bo nie chcę się bać.

Mały Książę

Podniosłem oczy,
A na złotym, okalającym mnie piasku,
Stało dziecko.
Nie takie, jakie można zobaczyć,
Jak kto umie czytać.
...

Spojrzało na mnie. Upadło.
A ja nie mogłem nic zrobić.

Aneks

Stara rakieta zachwiała się.
Potem parę trzasków,
A ona spokojnie i pewnie osunęła się
Na spopieloną ziemię.
...

To nowa Ziemia.
Ciemne hełmy powoli
Wynurzyły się z włazu na pierwsze przywitanie...
...

Nie napiszę, jak to wyglądało.
To nie jest tu ważne.
Nie napiszę też, co zobaczyli,
I tak oglądali to przez przyciemnianą szybkę,
A zresztą,
I tak trzeba będzie kiedyś odlecieć.

Powitanie

Kiedy byłem mały,
Każdego wieczoru spoglądałem
Na tam w dali mijające mnie chmury.
Potem jechałem.
Jechałem coraz szybciej,
By popatrzeć na stary, drewniany krzyż
I na ukrzyżowanego.
...

Dziś jestem dorosły.
I nie ma już takich zachodów.
Dawno nie widziałem nieba.
Dawno też nigdzie nie jechałem.
...

Jestem stary.
Tego zachodu znów spojrzę w górę,
Spojrzę do samej głębi,
Będę znów badał odległe przestrzenie.
Tego zachodu pojadę, ale w inne miejsce.
Minę w drodze siebie, patrzącego na wciąż młode słońce,
Minę krzyż i minę tyle innych rzeczy...
...

I nigdy już tu nie wrócę.

Ptactwo

Widziałaś kiedyś nadlatujące ptaki?
Zbliżają się do mnie.
Są coraz bliżej.
I już zza tych szarych chmur,
Jakbym widział ich skrzydła.
Czekam...
...

Lecz one wciąż w oddali,
Wyczekują, aż ja do nich przylecę.
Aż nauczę się latać.
...

Jestem już stary,
Nauczyłem trzymać się ziemi.

środa, 4 września 2019

Za liściem kukurydzy

Wyszedł z ciemnego lasu,
Wtedy zagrzmiało,
A on spojrzał w górę
I znać było,
Że czekał na śmierć.
Schowałem się w kukurydzy przed gromem,
wszystko widziałem.
...

Nie umarł ani tego dnia,
Ani następnego.
Garbiał wciąż bardziej
I już zapomniałem,
Że kiedyś umiał chodzić.
W ogóle o nim zapomniałem
Od tamtego razu.
...

Pamiętam tylko, ktoś mu umarł,
Ale nie spamiętam kto.
Coś wtedy mówił,
Ale zresztą i tak już sobie nie przypomnę.
...

W końcu i on umarł,
Ale i tego w zasadzie nie jestem pewien.
...

Dlaczego w ogóle o niego pytasz?

Lustro

Czy patrzyłem na siebie przez
Zbite lusterko?
Pamiętam, że takie było.
Że wyciągnąłem je skądś,
Było bardzo głęboko.
Boję się,
Boję się, co zobaczę.
Boję się, bo jest zbite.
...

Czy patrzyłem na siebie przez zbite lusterko?
Spojrzałem,
Ale zachowam to dla siebie.
Nigdy tego nie rób,
Ale też nie wierz mi na słowo.
Jeśli potem będziesz potrafił je sklecić,
Wtedy możesz spróbować.
Albo schowaj je naprawdę bardzo głęboko.
I zapomnij, że istnieją zbite lustra.

Danse macabre

Widzisz, to Twój zachód.
On jest specjalnie dla Ciebie
I każdy, kto odchodzi...
...

Spójrz tam, to Twój świat,
Ale nie patrz długo,
Bo ten zachód, on już jest tylko Twój.
On jest tylko dla Ciebie.
Cały...
...

Spójrz na mnie,
Ja już Cię nie zostawię,
Poczekajmy jeszcze, poczuj,
Jak ciemne promienie dotykają twej twarzy
I zrozum, naprawdę to Ty je dotykasz.
...

Już nie musisz się bać.
Choć, daj rękę...
To nic, że ciemnieje.
To Twoja własna noc.
Spójrz, gwiazdy...
Coraz bliżej.
Chodźmy już...
I niech żałuje nas świat.

Pogoń

Czy widzisz tam,
Na tym ciemnym, dalekim zachodzie,
Tam w dali pędzące żurawie?
A Ty "pędzą", powiesz, niczym chmury.
Te mkną prędko, jakby w jakąś drogę,
Jakby chciały je dogonić... ,
Ale nie mówmy, jego i tak nie da się zatrzymać.
Coraz bardziej ciemne, opada...
Czy widzisz pedzące żurawie?
...

Nie wiem, dokąd lecą,
Lecz, proszę Cię, biegnij.
Biegnij coraz prędzej.
Bo jeszcze coś przegapisz.
Bedzie noc, a to wiem na pewno, przyjdzie,
A Ty wyjdziesz do niej cały we łzach.
"Żałuję"-powiesz-"że nie dogoniłem słońca."
Jak te pędzące żurawie.

Kundel

Ja wiem, że jesteś
I wiem, że gdzieś tam się na mnie patrzysz.
Kiedy widzę niebo, czuję pustkę,
Jakby to tylko sam błękit,
Samotne, całkiem puste chmury.
I wiem wtedy, że nikogo tam nie ma.

Wiem, że jesteś,
Bo kiedy spojrzę się, wkoło widzę ziemię.
W złocie, zieleni, w bieli.
Widzę mijających mnie ludzi we frakach,
Sukienkach, żakietach i w za małych butach.
Gdy siedzę, patrzę wokół, widzę odlatujące ptaki,
Wtedy wiem, że nikogo tu nie ma.

Wciąż wiem, że jesteś.
Kiedy patrzę na siebie, widzę ręce
I wciąż tę samą twarz, nie powiem jej, jesteś mi obca.
To nie ja, wiem, a jednak nigdy tego nie powiem,
Lecz przyznam po cichu, wiem, tu nikogo też nie ma.

Zamykam oczy, jest pusto,
Wciąż cicho,
Wierzę, nie jestem sam.
Ale to tylko to.

Modlitwa szalonych

Mój wielki Panie,
Ja nie nazwałbym Cię imieniem bożym.
Ja na twej skroni swej ręki nie kładę.
Mój Panie, ja w pogardzie ich mając do
Ciebie ręce wznoszę, by opadły niczym
Drzewa rosłe, ręką ludzką wydane.

Mój piękny Panie,
Nie nazwę Cię ubogim, a choć widziałem
Twe wielkie, złociste pałace, to nie ja,
Lecz one obnażone przede mną stanęły,
Niczym sługa pokorny u stóp swego Pana.

Mój wierny Panie,
Milczący, zawsze za mgłą kroczysz
I zbieramy się, i nie wiemy, czy to ze strachu,
Czyli też w pogardzie, zamyśleniu, czyli na lepszy twój czas.