Translate

poniedziałek, 27 maja 2019

Podróż po duszy światach niezbadanych

I tak ci powiem,
Chowam się w swej duszy nieprzeniknionej
Przed okiem ludzkim a wścibskim.

Mam tam góry wysokie, spiczaste,
Śniegiem mroźnym obsypane
I rajskie ogrody
Pełne woni boskich i ciepła kojącego.
...

Mam pragnienia tam skryte tajemne,
Których świat nigdy okiem nie dojrzy.
I tyle dobra tam dom swój obrało,
Lecz i zło w chaszczach jakich
I w wąwozach ciemnych się skrywa.

I to powiem, że chowam się
W tym świecie wspaniałym,
Gdzie człowiek mnie żaden nie znajdzie
I tylko przed Bogiem odkryty zostaję,
Grzesząc, nie wychodząc ku promieniom
Dnia jego.

Tęsknota

Mijałem kraje świetliste,
Złotem opasane i w nim
Nadzieję kładące,
Gdzie ludzie bogactwem
Szczęśliwym się szczycą,
Zło ciemne za nic mając.
...

I mijałem rzeki nagie,
Wodospady głośne
I tyle wszego piękna, że
W sercu pomieścić nie zdołam.
...

Lecz dusza moja chora
Od rozpaczy czarnej, bo i choć
Złota siła widziałem, choć Boga
Żywego dzieła ogromne obszedłem,
Tak tedy do ciebie mi tęskno,
Do rozmowy jedynej lub i do
Milczenia wspólnego.

Na cóż mi Boże twe dzieła ogromne,
Gdy to jedno oddane, lecz odległe...
Zobaczyć nie mogę.
I na cóż mi piękna świetliste i bujne,
Gdy wnętrze me zaraza wyjada,
A serce pragnie człowieczego głosu.

niedziela, 26 maja 2019

Dusza

Czy widziałeś, bracie,
Majaczący w dali
Księżyc biały, zimny.
Powiedz, czy zastanowiłeś się
Kiedyś nad duszą...

Nad jej ziemią jałową znaną tylko Panu.
I nad jej szczytami ostrymi, co ich
Nikt, prócz ciebie, nigdy nie przebyje.
Powiedz, czy zwiedziłeś już jej
Połacie nienazwane?

Ten świat złu oddał swoje berło ludzkie.
Niczym one, topi się w poczwarach mroku.
Dusza, dusza, bracie, w niej się Bóg ukrywa,
Wysadzając ją w ku niemu prowadzące znaki.

Powiedz, czy zastanowiłeś się kiedyś na duszą?
I nad szlakami jakie w niej prowadzą?

Ucieczką serca nasze

Widziałeś bracie szczyty
Pobielone w duszy swojej
Wyrosłe, by się w nich zgubić rychło,
O świecie Boga zapomnieć?

Tak i ja to widzę,
Uciekając w światy nieobeszłe,
Trwogą bujne, lecz i nadzieją płochą,
Że bojaźń większa mnie tu nie najdzie
I piękna widoku zbędzie.

Ucieczką, bracie, serc naszych ostępy.
Nadzieją, ich kraje niebezpieczne.
Pragnieniem mi wszystko, co w nich pochowałem
Przed nocą ciemną, przed słońcem płomiennym.

Tak i my, bracie, nie w złu ani w dobru
Swe dusze maczamy.
Uciekli do serc naszych na zawsze oddanych.
Nieznani ludziom, nieposłuszni Bogu,
Nieznający diabłów.

Stepy

Patrzę, dale nieobeszłe,
Nigdy z duszą ni stopą,
Ni z okiem człowieczym
Niewidziane.

Stepy ludzką trwogą niewzruszone
Ujść nie mogą spod zdziwienia mego.
Tak wielkie, nieodgadłe, że i ptactwo,
Co leci nade mną, zdaje się ich kresów
Nie spostrzec.

Tak tedy zawołam kogoś,
Głos z powrotem wróci,
Zagubiony, jak pies, co ku panu swemu
Zwraca w złej przygodzie.

I szukam cię Boże, lecz wiatry
Mi wtórują, gubię się,
A duszę nicość jakby złem jakimś przeszywa.
Jakąś trwogą, co wyrosła na bez życia ziemi,

Że szukając cię, Panie, ja szukam człowieka,
Co by mi rękę podał i duszę wzbogacił,
I głosu mi dodał żywego.

Refleksja

Czy widziałeś już niebo
Najpiękniejsze, białymi obłoki
Wykładane?
I cóż w tym niebie dojrzeć?
Zdaje się, dobro jakie.
Zdaje się, pocieszenie kojące.

Cóż to, gdy tu na ziemi zimnej
A ciemnej, człowiek, dzieło dnia,
Panowanie objął i twierdze nocy stawia
Niezrównane.

Cóż tedy na niebo patrzysz, bracie,
Sięgnij go ręką swoją?
Czy ci się to uda?
Czy Boga sięgniesz nieodgadłego?

Tak ja ci powiem, że w marze się taplamy,
W nadziei płochej duszy,
Gdy ciało w zło obrosłe
Do ziemi tej powiązane,
Ruszyć ku górze nie zdoła.

A dusza, bracie, nadzieją chudą,
Ludzką i wątłą się zowie.

Grzesznik

Mijałem rzesze grani nieobeszłych.
Gdzie jesteś, Boże?
Jak z ptaka lotu wysokiego
Końca wypatruję,
By w słońcu ognistym się spalić.
Do Ciebie idę.

I widziałem lasy rozłożyste, bujne,
Wabiące szumem kojącym,
Którym Ty drzewa przyprawiłeś.
I mijałem je, Boże, lecz próżno
Było Cię szukać.
Ty, Tyś jest wszędzie, a zawsze milczący.
Gdzieś jest, powiedz.
...

Bo i w serca swych okowach mroźnych,
Pysznych a rozdartych twego
Dzieła patrzyłem.
I szum straszny słyszałem, i uciekłem Boże.
Tyle zła we mnie nieprześcignionego,
Że iść dalej się lękam.

Tak szukam Boże twej ręki niepoznanej,
A wszędy dzieła wznoszącej,
Ja, dziecko twe, a kruche, niebaczne,
Lecz prawdy tajemnej szukające.
I faustycznym ruchem podążając
W zło wpadam nieprawe,
Lecz silniejsze, Boże,
I twierdze swe w sercu wznoszące,
Co wabią twą wizją szkaradną.

Tak ja, grzesznik, kulę się pod
Zła ciężarem i pod przestrzeniami twymi,
Rękę tylko wznosząc,
Lecz nie wiem, Boże, kto sięgnąć ma po nią.

sobota, 25 maja 2019

Pragnienie

I w tym ciemnym pokoju
Potrzeba mi człowieka.
Potrzeba mi słowa jakiego,
Że będzie lepszy czas.

Czy ktoś mnie słyszy?
To tylko słowa,
A ja znów będę sam.
To tylko sekunda,
Krótki oddech,
Kiedy pragnę kogoś widzieć.

I wtedy, i zawsze.
Pusto.

I na nic nie liczę
W tym ciemnym swym pokoju.

Pustka

Gór otoczyły mnie przestrzenie
Wielkie.
Wspinam się po nich do nieba
Rajskiego.
Wsród chmur lotnych obcuję.
Cisza...

Tylko serce zawodzi niedbale,
Jakby muzyk z instrumentem
Nieobeznany, lecz czujący go.
Tak!
Ze wszystkich czuję!
...

Tchnę w góry swą duszę
Ogrzaną.
Niech teraz będę za rozkazem bożym
Tą przestrzenią złocistą.
Niech się w niej pogrążę.
...

A serce me zczerniałe
Tylko precz wyrzucić
Lub oddać Bogu, by rozpacz utulił.
Tęskno mi, lecz dokąd, do słońca,
Do ciepła żywego, Panie!

Do pewnej...

Pamiętasz tamte kwiaty?
Już dzisiaj uschły.
Są schowane głęboko
I nikt już do nich nie zajrzy.

Pamiętaj, że ci je dałem.
Pamiętaj, że były,
Bo kiedyś, dawno temu,
Żywe, rosły,
Tak jak nasza miłość.

Modlitwa

Boże, zapalasz na morzu latarnie,
bym drogę mógł odszukać.
Ja ślepy Boże, w sobie samym błądzę,
Nierozważny na twe znaki świetliste.

Przebacz Boże duszy swej
I prostuj ścieżki nasze,
Bo wszędzie ciemno nam Boże,
A my tak łatwo gotowi się zgubić.

Prowadź nas Boże poprzez mroki odludne,
Pośród mar z czci odartych,
Bo Boże, błądzę.
Nie widzę i zbaczam z twej drogi.

Modlitwa rycerza

Mijam wielkie przestrzenie
Nieodgadłe.
Widziałem krainy wielkie a mroźne,
Że serce me puste kostniało
I wabiły je ciepłem mary piekielne.

I widziałem boskie przełęcze zielone,
I lasy duszne, nieznane ze stopą,
Lecz ciebie Boże nigdzie przecież nie ujrzałem.

Wybacz mi, bo ja do wojen
Ludzkich naznaczony, a przy źle
Diabelnym, twoja dusza prochem,
Gdy bez ręki twej wielkiej,
O Boże...
Ojcze Niebieski!
Zlituj się nad duszą!

Uczucie

Wichury prędkie podziwiam za skały okopem,
Wyciągam nań swe serce, a tak mi się zdaje,
Że ruszyć bym mógł szybko jakby boskim lotem,
Prowadzon poprzez ludzkie, rozproszone kraje.

Hej ludzie, czy widzicie, gdy dźwięki mej lutni,
Jak piorun ognisty wam w serca szturmuje.
Patrzą na mnie, na chmury, czuli, niegdyś butni,
Lecz tej, co spojrzeć miała, me serce nie czuje.

Tak opadam bezskrzydły do cienia bez wiary.
Będę grał jeszcze ludziom, lecz na zimnej ziemi,
Aż serce me przetrawią lodowate mary,
A ja sam dla się będę pchlą garstką kamieni.

Kochanek

Wielka zjawo, co przyszłaś tu po moją duszę,
Rzeknie serce, choć proste, że się stąd nie ruszę.
Walczyłbym ja cały i z zastępem Boga
Za jej duszę, by moją zła oblekła szkoda.

O zjawo, litości, wszak w ludzkiej prostocie.
Miłość gralem jest świętym, a dusza na płocie
Wisi sama, by ujrzeć zbawienia anioła.
Na cóż i nam zbawienie, gdy fortuny koła

Nic nie przejrzy, ma zjawo, mniej to na uwadze,
Choć za dzień jeszcze boży wszelką świętość zdradzę.
Potem diabeł mi rychło porachuje kości.
Daj choć dzień jeszcze jeden, ten pełen miłości.

Wyznanie

Strasznym, niebacznym gestem, choć słowem niedbałym
Skruszyłbym ja twój powab, co wszędy jaśnieje...
Ja w duszy twą chcę kochać, a niech się zadzieje.
I niech mnie Bóg napomni gromem doskonałym.

Póki mi siły starczy przy tobie obcować,
Niech więc i Bóg odejdzie, i wszelka rodzina.
I gdy już sam ostanę, jak niebaczna trzcina
Licząc, że ty, jak kwiecie zechcesz mnie zachować.

A może nawet w dłoń swą brylantową schować
I patrzeć, jak drżę cały w potędze wspaniałej.
Wielka duszo gwiazd czystych przy duszy niedbałej,
Co liczy, że przy cudzie cień zacznie kiełkować.

Wołanie

Boże, w pustce swej
Spadam niezgłębionej,
Umysłem próbując się wspierać.
Nieba wypatruję Boże swą
Źrenicą pyszną.
O Boże, ratuj!

I nigdzie choć barwy jakiejś,
Choć głosu, a choćby pogardy
Dla duszy mej ciemnej.
Nigdzie nic o Boże,
Tak ciemno, tak smutno wokoło.

Boże, ile jeszcze tej przestrzeni
Niezmierzonej przejść zdołam,
By dotrzeć do bram twych niezgłębionych,
Do słów twych świętych a kojących
Duszę mą trawioną.
Boże!

Tak tedy z głębokiej nicości
Do Ciebie wołam.
O pomóż Boże, ja niebaczny,
Cichy, w sobie zagubiony.

Powitanie

Już statek wielki
A prędki rozrósł się
Wśród wód nieprzejednanych.

On wśród błękitów do
Portu podpływa.

Wyjdźmy mu, bracia, na spotkanie,
Bo pośród pustki morskiej,
Nieodgadłej marnym umysłem,
Tak łacno do rozmowy jakiejś,
A choćby twarzy człowieka milczącej.

Odpoczynek po wojażach dalekich na ziemi swojskiej a słodkiej

Już widzisz?
Tam, hen, przestrzenie nieobeszłe
Kłosów złocistych pełne.
Falują, niczym wody ucichłe
Po burzy nawale.

Hej, widzisz te dzieci z kosami,
Co w pola wyszły,
Nim słońce płomienne w pomarańcze
Niebo opasało?

To lud nasz, siła pracujący.
Dzieci ziemi, co matkę
Pielęgnować ruszyły.

Hej, zatrzymajmy się,
Wszak też ludźmi jesteśmy,
A choć nie z tej przeogromnej ziemi,
To i od Boga niebieskiego równe
Pochodzenie mamy.

Wycieczka

Patrz, aż tam po kresy,
Płoną błyskawice.
Boski gniew straszliwy
Czy też pióro zmarszczone
W jego mocnej dłoni?
...

Patrz, jak i ja,
Bo kiedy wśród chmur zamaszystych
I wichrów, wyjców upiornych,
Księżyc zimny widzę,
Mniej na uwadze, wierzę, że wszystko ucichnie.
...

Popatrz, już dnieje.
Jedźmy zatem ku słońcu, boskiemu orędownikowi.
Jedźmy ku tym chmurom płomiennym,
Chwalącym to dzieło.
Popatrz, jak się koń zrywa, jedźmy więc
Ku dniu nowemu, zwiastunowi
Dalszego życia, w podzięce za lepszy czas.

piątek, 24 maja 2019

Modlitwa

Choćbym Boże i świat cały przeszedł,
Bez Ciebie, nic nie zobaczę.

Modlitwa

To ja, Panie, dzieło twoje,
Do rąk twych oddane.

Boże mniej baczenie swoje
Na dusze skonane.

Niechże, Wielki, ujrzą tłumnie
Sprawiedliwą rękę.

Przeto baczaj na nas Boże
I przyjmij podziękę.

Podróż przez kresy ciemne

Jakbym widział kresy ciemne,
Nabrzmiałe ciszą.
To jedno, ciche, soszyte brzmienie.
Nuta Pana samego.
...

To ja, pielgrzym,
Idę pośród gawęd kruków,
Pośród grobów tych, co nigdy nie doszli.
Idę wśród sępów zajadłych,
Wśród czerni niepomiernych.
Ja, proch mały, co wśród demonów
Kulić się musi.
Ratuj Panie!
...

Ostatnie krakania zamiatają
Przestrzenie duszne.
Twe dzieło, Wielki.
Idę, a choć nikomu mnie widać,
Ani już ludzkiej stopy,
Ani nieznanej twarzy,
Oczu, choć oczu żywych.
Wiem, że iść trzeba,
Bo boję się ciebie, Panie.
...

I tego, co by po mnie pozostać miało,
Gdybym z kimś słowo zamienił
Ku przestrodze twojej.

Uniesienie

Czasem ukazują mi się
W dal nieujarzmione przestrzenie,
Jak koń wielki, a szybki,
Co tylko Bogu posłuszny się zdaje.
Kres boski, który wywabił
Z mroków swym piórem ognistym.
...

Tak i ja Boże własne kresy tworzę.
Ja Boże rozpinam gwiazdy
Po niebie pociemniałym,
A kiedy zmarszczę czoło,
Góry rozpadłe drżą we mnie.
...

Do mnie Boże przemawiają dzieci,
Duchy zeszłych nocy,
Które żegnały ich ostatni księżyc.

Lecę Boże ci na spotkanie.
Przyjmij mnie, o Wielki.
O Płonący!
Ja płonę, Boże.
Ja palę swym głosem ludzi,
Co w dole, szarzy za chlebem się
Czołgają.

Mnie Boże, mnie wywyższyła muza,
Bym drogę wskazywał
I jak Pan nasz pragnących
Ku prawdziwej ziemi przeprowadzał.
...

Moja ziemia jest pusta,
Zaspała jeszcze i ciemna,
A chłód z niej drżący nawiewa.
...

Chodźcie duchy, zostawcie swych ojców.
Chodźcie ludzie, zostawcie potężnych.
Ja dam wszystko
Prócz chleba, bo na cóż mi on?
...

Cisza...
Słyszycie?
To drzewa szumią,
Przez duchy poruszane.
Słyszycie jak gra burza,
Jak wicher się unosi?
Zaraz to wszystko opadnie.
...

A potem zwykłe życie
I organy duszy.
Proste melodie stworzenia.
Człowieku, prosta nuto,
Kto ciebie wzbogaci?

Wyzwanie

Boże, widzisz mnie?
To ja, stoję u wrót Edenu.
Wpuść mnie wielki,
Daj mi zakosztować tego,
Co odebrałeś.
To nasze dziedzictwo.
...

O wielki, patrz na mnie!
Spójrz!
To nasze hufce i armaty.
To nasze słowo,
Pamiętasz?
Zgładzisz nas, wspaniały.
Nasz biedny boże.
Tylko to ci pozostało.
Zniszczyliśmy ci Herubów.
To koniec, boże.

Zabijesz nas teraz, 
Albo uklękniesz.
Boże, nie daj się prosić.
Splam jeszcze raz swe ręce,
Jak splamiłeś je na ciałach naszych
Niewinnych braci.
...

Nie martw się, nie ma tu diabła.
Sami sobie stworzyliśmy swoje dobro.
Nie jesteś nam potrzebny.
Zabij nas,
A bać będą się ciebie nasze dzieci.
Zabij je,
A nie będziesz mógł spać.
Zejdź do nas!
Zabij!
Teraz jest twój czas!
Widzę cię!
...

Istniejesz!
Schodzisz w swej świetlistej miłości.
Boże, dałeś nam pamięć.
Odwracam wzrok, krew.
Wszędzie krew!
Boże! 
Nie uklęknę.
I ty tego nie zrobisz!
Boże, proszę cię,
Dlaczego jesteś tak potworny,
Dlaczego chowasz się za miłością.
Potrzebuję cię, boże. 
Jestem tak słaby, lecz widzę. 
Wszystko widzę! 
Boże...
Wybacz, ale nie mogę przed tobą
Uklęknąć.
Zbyt wielu krzyczy z otchłani, boże.
Zbyt wielu... 

wtorek, 21 maja 2019

Podróż przez duszę ludzką

Widziałem wiele świetlistych
Gwiazd,
A pod nimi duszę swą rozciągnęła
Pusta czerń.
Bezsensowne połacie ziemi.
Niczyjej, samotnej...
...

Mój świat,
Mój pejzaż duszy, mój umysł
Trawiony zimnymi graniami...
Nikt na nich nie postawi stopy.
...

Boją się, bo pośród łkającego
Księżyca widać pal.
A na nim wisielec o otwartych oczach.
Bezsenny.
Na jej widok ta ziemia niegdyś drżała.
Wszystko zalewały błękitne wody
Wołane co i rusz przez słońce.
...

To koniec, czasami przechodzę,
Patrzę, nigdy nie przegnije.
Zawsze ta sama, wpatrzona w gwiazdy.
Razem w nie patrzyliśmy.
I one, smutne, po nas pozostały.
...

Ale więcej nic nie powiem.
Aż tak daleko nigdy się nie zapuszczam.
Jest noc...
Nic już prawie nie widać.
I niech tak pozostanie.

poniedziałek, 20 maja 2019

Zjawa

Widziałem cię,
Byłaś tak odległa.
Tak daleko,
Że mógłbym pomylić cię z niebem.
Nie, byłaś zbyt wyraźna,
Zbyt oczywista.

Przepraszam.
...

To wszystko inaczej wyglądało.
Już zaraz wschód, trzeba się
Spieszyć.
Jesteś tak daleko,
Zasłaniają cię gwiazdy.
Są coraz jaśniejsze,
A Ty.
Ty bledniesz!
Jest coraz gorzej.
...

Coraz dalej.
Idę, wybacz,
Niebo osnuło się dniem.
Wschodzi słońce.
Widzisz?
Wybacz, ale muszę iść.

Iść dalej.
Jak najdalej.
Do innych zakątków nieba.
Przepraszam.
...

Boję się.

Świat zły

Świat jest zły.
Już dawno przestaliśmy
Być zwierzętami.
Jesteśmy wcieleniem Boga,
Źli.
Morderstwo, zbrodnia.
To nasze słowa.
Nasze dziedzictwo.

Słyszysz mnie, czytelniku,
Nie warto być człowiekiem.
To nie brzmi dumnie,
Tak jak słowo Bóg,
Obdarte ze wszystkiego co dobre.
...

Słyszysz mnie, boże,
Patrz, co się z nami stało.
Jak upodobniliśmy się do ciebie.
Jesteś naszym dziedzictwem.
Jesteśmy źli, boże.
Ja jestem zły.
Codziennie, kiedy wyjrzę przez okno,
Widzę pozorne światło słońca.
My nie jesteśmy już naturą, boże.
Jesteśmy tobą
I skończymy tak jak ty,
Ale wtedy nic już nie pozostanie.

niedziela, 19 maja 2019

Ucieczka

Czuję chłód.
Jest mi coraz zimniej.
Łapię się ludzkich kożuchów.
Na chwilę,
Choć trochę ciepła.
Kradnę kapelusze.
Ciepło...
Widzicie, nie jestem wcale
Taki dobry.
Nie dam sobie zamarznąć.
Będę żył na przekór wszystkim.
...

Zanim mnie nie złapią
Złe siły za moje próby ratunku.
Bo widzicie, uciekłem Bogu.
Gonią mnie.
Nie jest mi zimno.
Kapelusz. Kożuchy...
Muszę się chować.
Muszę się przebierać.
Wstrętne zło i tak mnie rozpozna.
...

Ale ja jestem sprytniejszy.
Potomek Prometeusza,
Który się czegoś nauczył.
Nie wybrał ani zła, ani dobra.
Wstrętne oszustwo.
Uciekłem obu,
Ale tylko w wierszu.
...

Za oknem dopada mnie świat.
I Bóg, i diabeł, i ludzie.

Odejście

Zachodzą ostatnie tykania
Zegara.
Wstrętny, zaraz stanie.
Po co denerwować się na
Coś martwego?

Cisza...
To już czas na mnie.
Muszę iść, kiedy akurat ciemno
I pada deszcz.
Już tu nie wrócę.
Idę tam, gdzie było już tylu.
Tak, na pewno nie wrócę.
...

Mam nadzieję, że nie spotkam
Tam ani jednego wszechmogącego.
A może będzie tylko cisza.
...

Byłyście piękne, gwiazdy.
Szkoda, że dzisiaj was nie ma,
...

Że muszę być sam.

Wytchnienie

Chodź boże,
Popatrzmy na gwiazdy.
Obaj nie zgadzamy się
Ze swoimi poglądami.
Spójrz na tych ludzi.
Oni w ciebie wierzą.
Mają cię za kogoś dobrego.
Są jak poddani,
Jak chłopi, którzy zapomnieli,
Że są ludźmi.
...

Widzisz boże, ja nic nie mogę zrobić,
A ty i tak napawać będziesz się
Sukcesem.
To tragiczne, wiem.
Chodźmy popatrzeć się w gwiazdy.
Zawsze mnie to uspokajało.
...

Jeśli prawdą jest to, co mówią,
Zapewne po śmierci nie będę
Już ich widzieć.
I tak będziesz tyranem,
A ja optymistą, który cię nie uzna.
...

Ale na razie spójrzmy ku górze...
...

Spokojne nocne niebo.
Spokojne przestrzenie gwiazd.

Rozrachunek

Boże, zgrzeszyłeś pychą,
Morderstwem, krwią.
I ja zgrzeszyłem.
Obaj jesteśmy grzesznikami.
Gdybym cię akceptował,
Pomóc mi by mógł byle ksiądz.

Boże, kto ciebie rozgrzeszy?
Kto wpuści cię do raju,
O boże, tyranie ponad prawem?
Zabójco niewinnych.
Boże, kto ciebie zbawi?

Kto się założy?
Może diabeł,
Pamiętasz? Sprawdzimy, ile jesteś wart.
Chyba, że przestaniesz w siebie wierzyć, boże,
Staniesz się jednym z nas.
Tak, my dawno przestaliśmy.
Dlatego to wszystko, boże.
Dlatego tu jesteś bezgrzeszny.
Dlatego jeszcze do ciebie mówię...
Tak jak oni.
Tak jak my wszyscy.

Wołanie

Zgubiłem się wśród
Gwiazd.
Wsród ich tak długich warkoczy.
Wsród ciemni nieba.
...

Mój kompas nie działa.
Płynę...
Wołam, ale nie wiem do kogo,
Do tego, który zdaje się na mnie
Patrzy,
Ale nie wiem, to Bóg,
może już sam diabeł.
Nie wiem, jestem wysoko,
na samym dnie.
Boże, jak ja nic nie wiem.
Topię się, tonę w twym dziele.
...

Jest coraz ciemniej.
Wspominam dobrych mi ludzi.
Boże, czy ty mnie słyszysz!
Ciemniej, coraz ciemniej.
Trzeba spróbować zasnąć.
To bezcelowe.
...

Dzień, wyczekuję
Wschodu.
Może ktoś oprócz mnie nie śpi.
Razem czekamy.
My dwaj pośród tej nocy.
Pośród Boga, diabła i gwiazd.
...

A może wszyscy posnęli,
Prawda, boże?

Świt

Widzisz,
Zegar przelewa się przez ręce.
To mój świat.
Wszedłeś do niego
I teraz to ja będę
Wytyczać ci kierunki.
Zapomnij o starych bogach.
Ja, rozumiesz, ja.
Widzisz, to wszystko jest moje.
Brak mi tylko człowieka.
Piękna konstrukcja.
Baw się dobrze.
...

Już świta, boże.
Poranna modlitwa.

Stary fotel

Odchodzę,
Opuszczam ciało,
Jestem coraz lżejszy.
Bzdura, siedzę dalej
W niewygodnym fotelu,
Ale warto pomarzyć.
Wyjść z ciała,
Zobaczyć to, co niedostępne
Dla ziemskich oczu.
Dla tych, co muszą codziennie
Oglądać stary fotel.
...

Wszędzie widzę ten fotel.
...

To tylko bajdurzenie starca,
Co marzy, by na chwilę
Wstać, ale ciężko mu chodzić.

Spisek

Ciemny pokój
To ciemne, bezbarwne życie,
Na które nocą nie
Spojrzy się nawet księżyc,
Ani żadna z gwiazd.
Co dopiero mówić o jakiejś kobiecie.
W istocie, była bezgwiezdna noc.
...

Leżał jeszcze w starym,
Wypłowiałym fraku
I w podartych trzewikach.
Siłą zamykał oczy, próbował się
Uwolnić, gwałtem zasnąć.
...

Bo we śnie, drogi Czytelniku,
We śnie zawsze jest inaczej.
We śnie, jak kto umie śnić,
Jest pełno gwiazd, księżyc,
Jest pełno, pełno kobiet.
Sen, świat człowieka.
A nasz bohater był rozczarowany
Światem Boga.
...

Bóg... nie daje mu zasnąć,
Zazdrosny.
Założył się z szatanem.
Walka o duszę.
O posłuszeństwo.
Podrzuciłem mu proszki
Na sen.
Będę Prometeuszem.
Uwolnię go od Boga
I od jego świata.

Leć mój drogi,
Zapomnij o Bogu.
Teraz ty, ty nim jesteś.
Stwórz sobie lepszy świat,
Napraw frak, trzewiki,
Bo rano...
...

A zresztą wszyscy wiecie.

sobota, 18 maja 2019

Skarga (Na Boga chrześcijańskiego)

Boże, póki jest noc,
Póki nikt nie widzi,
Zadam ci pytanie.
Dlaczego zabijałeś swoje
Dzieci?
Dlaczego zabijałeś nas?
O boże!
Tyranie świata.
Wiesz, na to dzisiaj są paragrafy.
Zbrodnie przeciw ludzkości,
Wiesz, kilka osób już
Je popełniło,
Pamiętasz?
Uczyli się od ciebie?
...

Boże, stworzyłeś nas,
By zabić,
By bawić się nami.
To ja, twoja zabawka.
To ja, twoje dziecko.

Boże, masz tylu braci.
A oni, ci sami, zabijali.
Boże, oni też zbijali.
Kto się od kogo uczył.
...

Boże, nie mogę ci nic zrobić,
Tylko to napisać.
Jestem optymistą boże,
Więc daję sobie przyzwolenie
W ciebie nie wierzyć.
...

Zamykam twoje zaplamione
Krwią niewinnych słowo
I idę do swych braci,
Do twoich zabawek.

Nie odpowiesz mi, boże.
Dobrze, bo zaczyna wschodzić słońce.
Jeszcze ktoś nas nakryje.
...

Może to nic nie znaczy,
Ale nie jesteś moim bogiem,
Bo nie jestem taki jak ty.

Duchy

To my, duchy,
Twoje przeszłe dzieci.
Teraz dorośli,
Płyniemy do ciebie Boże.
...

Przyjmij nas do raju,
Jeśli nie,
Pamiętaj, dałeś nam szable,
Dałeś armaty.

Zgnieć nas,
Wówczas dasz dowód swojej
Tyrańczej duszy.
Zgniotłeś już niejednych.

To my, boże, twoja plaga.
Śmiejesz się?
Śmiej się,
A my ci zaśpiewamy,
Bo sami się nauczyliśmy.
Nauczyliśmy się śpiewać
Od Konrada.
Małe pokolenie tych złych.

Wpuść nas boże,
Szukamy cię,
Bo wokół tylko chmury,
Rzędy pierzastych chmur.
Nie odpowiadają.
Bo wokół woda,
Całe jej przestrzenie.
I cisza, boże.
Cisza...

Kukiełka

Był ciemny, stary pokój.
Stary, bo zakurzony.
Kiedyś były tam medaliki,
Kilka zniczy,
Biblia.

Koniec.

Teraz jest on sam.
Sam Bóg, a raczej,
Jego poczciwa kukła.
...

Są też ludzie,
Kilku śmiałków.
Wysłannicy piekieł,
Powiedziałby kleryka.
...

Taka scenka,
Zastanawiacie się,
Co robią z tą kukłą?
Ja wam nie powiem.
To będzie ich mała tajemnica,
Mój mały grzech,
Ale i tak wiadomo...

Większość nazwie ich
Niepochlebnie.
Nie wiem, może nie podobał
Im się świat,
Potomkowie Konradów.
Tałatajstwo.
To piękny świat.
Tak kazałeś nam mówić, o wielki!
O bezwzględny!
...

Nie osądzajcie mnie.
Ja wszedłem tylko na chwilę
I zabrałem Biblię.
Nikt nie chce ode mnie jej kupić.
To dopiero apokalipsa.
A ja nie mam na chleb,
Ale tym się nikt nie przejmie.
To nie jest temat do wierszy.
...

Widzisz tam z góry.
Mam twoje słowo!
Jednego z was.
Uratowałem je.
Uratowałem od nich.
Brawo, rzekłby kleryka
I inni, tak samo pochlebnie.
...

Nie wiem, co mam z tym zrobić.
...

Wschodzi słońce.
To dzieje się zwykle w nocy.
Wtedy się ma odwagę.
W dzień zbyt dużo widzi.
...

Mijam osoby, które wyszły z pokoju.
Wyglądają jak ja.
Idą do pracy.
Odłożyłem Biblię z powrotem.
Dasz sobie radę.
Wszyscy musimy jakoś żyć.
Nie jest łatwo, prawda?

Wyznanie

Schowałem cię boże
Do pudełka po zapałkach.
Każdej nocy otwieram,
Pusto...

Pamiętasz tę dziewczynkę.
Ona miała przynajmniej zapałki.
Miała te kilka chwil.
...

Teraz też jest noc, boże.
Widzę, jak oddycha,
Jak powoli kładzie na mnie ręce.
Są zimne, boże.
Jest bardzo zimno.
...

Przechodzą ludzie,
Ale to niemowy.
To od ciebie boże,
Twoje anioły, co skrzydła
Zamienili na kapelusze, fraki
I czarne trzewiki.
...

Mi jest zimno, boże.
Nie potrzebuję tego pudełka.
Potrzebuję ognia.
Czy to źle?
To jest pan diabeł?
...

Nic o nas nie wiesz boże,
Jesteś pusty,
Wokół jest pusto, wiesz.
Nic nie wiesz o mnie, boże.
Nie wiesz, że potrzebujemy ognia.
Zapałek
I ciepłych kożuchów.

Wolę od ciebie jednego
Człowieka, który oddycha
Tak jak ja.
Jemu też będzie zimno.
...

Boże...

Ognisko

Wszędzie jest ciemno.
Chłodno...
Wszystko przeszywają milczące
Spojrzenia gwiazd.
Jest ich tak pełno.
Tyle wpatrujących się oczu.
...

Puste przestrzenie,
A na dole, widziałem,
Stał krzyż.
Wielki, drewniany...
Jakiś znak, ale już nie pamiętam...
Ktoś przyszedł, wykopał.
Koniec.
Puste przestrzenie...
...

Ja to wszystko widziałem,
Może to nawet ja zostawiłem szpadel.
...

Było chłodno...
A teraz... teraz pali się tu
Wielkie ognisko.
Ktoś musi się mną zająć,
Prawda, boże?
...

Ktoś musi,
Miał,
ale już nie pamiętam...

Krzyż

Zachodziło ciemne,
Pomarańczowe słońce.
Widziałem, to diabeł.
Boże!
Uciekały od niego ptaki.
Ciemne ptaki o długich
Skrzydłach zamiatających
Palące przestrzenie.
...

To diabeł,
Dzieło boskie,
Boże!
Wschodziły pierwsze gwiazdy
I nagle stało się chłodniej.
Diabeł musiał uciec.
Widziałem, trzymał pudełko,
A w nim zabawki,
Nakręcane sługi boże.
Jakie to smutne,
Zabawki idą do dzieci.
...

Boże, pamiętasz, jak tworzyłeś
Zachód?
Widziałem w nim diabła.
Schował się za krzyżem,
Daje mu cień.
Wielki to był krzyż...
A pamiętasz pudełko?
Pamiętasz ptaki?
Pamiętasz zabawki?
...

Widziałem, wielkie, czarne zabawki.
Nie mogłem ich zdeptać,
Były zbyt wielkie.
Wielkie jak ty, boże...
Boże!
Jak sam diabeł.
...

Patrzyły się gwiazdy,
Było coraz chłodniej.
A w dali świeciły domy.
...

Boże,
Pamiętasz krzyż?
...

Ten wiersz jest przydługi,
Ale nie było żadnego Boga.
Ani diabła.
Obaj się upili, trzymając się
Za rogi i pokrzywioną aureolkę.
...

Był tylko zachód.
A wśród niego krzyże.
Wszyscy czekali nocy,
Bo w nocy ich nie widać.
Są zbyt małe.
Nie przyjdą.
Trzeba je zniszczyć,
By rano...
Słońce nie stało się trzeźwiejącym diabłem,
A krzyże zwiastunem boga.
...

Boże, pamiętasz ptaki?
Widziałem, ja wszystko widziałem.
Jesteś pijany, boże.
Jesteś alkoholikiem.
Nie poznajesz zła.
Miłości. Dobra.
Jesteś wśród nas, najdroższy.
Zrodzony przez człowieka. Człowieku,
Człowieku, który mówisz nam, czym jest miłość-
Boże!
...

Spójrz, co się stało.

piątek, 17 maja 2019

Dysonans

Czemu mam wyrzuty sumienia?
Czemu one?
Dobro, zło.
Czysty subiektywizm .
Wyliczyłem to.
I ci wszyscy ludzie za oknem.
Oni też.
Też musieli to wiedzieć.
Skoro to dobro, zło,
Trzeba wybrać.
Mój Boże,
Jak ja cię nie lubię.
Jak ja nie chcę.
...

Tej nocy
W całym pokoju rozwlekał się
Chrzęst metalu.
Wielki kalkulator,
Wyznacznik prostych dróg,
Legł pod razami drewnianego kija.
...

Nikt tego nie widział.
I nikt nie powiedział,
Czy dobre to było, czy złe.

czwartek, 16 maja 2019

Sowiźrzał

Naraz krótki, ćmiący błysk.
To tylko przepalała się żarówka.
...

Mała spocona główka
Przyglądała się
Jej stalowemu odpowiednikowi.
Mała stalowa główka.

Ciemno...
...

Żarówka się przepaliła.
Naraz leciutko zaczęły
Cmić diody
I z wnętrza stalowej głowy dobył się
Przeciągły śmiech.
...

Ciemny pokój,
A w nim zabawka człowieka.
Nakręcana, stalowa głowa,
Która ma się śmiać,
Ale nikt nie wie z czego.
...

To niczemu nie służy.
Żarówka...
Trzeba wymienić żarówkę.

Wróżby

Naraz drobne stukania.
Ciche. Nagłe.
Koniec.
...

Ktoś rozmawiał z maszyną.
Niespiesznie wyszedł.
Widziałem, udał się
W ręce wody.
...

Na ekranie drobny napis.
Prosty.
Jednostajny.
"Koniec".
...

To nie jakaś tam magia.
To wszystko jest przeliczone.
Życie...
Na ścianach były liczby.
Było pełno liczb.
Widziałem...
Zapaliłem latarkę,
A potem...
Zacząłem rozmowę.

Ogród mechaniczny

Był wielki ogrodzony
Ogród.
Ogród różany,
Bo pełno w nim róż było.
A to rozmaite,
Ale najwięcej czerwonych.
...

Każdej nocy po
Ustalonej drodze
Jechała wielka maszyna.
Ktoś musiał je podlewać.

Krótka historia pewnej miłości

Wielkie przestrzenie
Granatowego nieba, wśród nich,
Pierwsze Świetliste.
Wszystko faluje, zdaje się,
Oddycha.

To oddech spokojny.
...

Pamiętam, podeszłaś,
Miałaś długi, czarny płaszcz,
Ale to nieważne.
Pamiętam twoje oczy,
Które przyciemniały noc.
Byłaś coraz ciemniejsza.
Rozpływałaś się.
Duch!
Zjawa!
...

Trzeba było wracać.
Wszędzie był spokojny oddech,
A pośród nich spieszne kroki.
Czarne buty i trzepoczący płaszcz.
Chaos.
Bieg ku spokojnej toni,
Co odbija gwiazdy.
Przyjmij, utul płaczące dziecko.
...

Patrzyły się na mnie,
Kończy się nasza noc.
Jaśnieje...
Już niedługo.

środa, 15 maja 2019

Pani noc

Ściemniło się.
Powoli nadchodziła noc,
A była pięknie ubrana.
Tak, ta noc była bardzo piękna...
...

Niektórzy wychodzili jej
Na spotkanie.
Czarne garnitury,
A nieraz proste, falujące
Na wietrze łachmany.
Wiał wiatr, zdaje się,
Coś szeptał.
...

Potem była cisza...
Zostały tylko latarnie.
Pełno latarni
I pełno strug świateł,
Pamiątek niewiernych mężczyzn.
...

Ja zostałem,
Ktoś zawołał mnie z okna.
Piszę na pamiątkę,
Lecz rano, bo w nocy...
W nocy trzeba spać.

Stworzenie

Naraz stało cię ciemno.
Ktoś zasłonił niebo.
Pokrył je gwiazdami,
Lśniącymi dziećmi,
By swym śmiechem,
Wskazywały drogę.
I nie było już ciemno.
Nikt już się nie bał.
...

Wszyscy wyszli spod łóżka
I ze swoich hebanowych szaf.
Spojrzeli w górę
I zastanawiali się, kto to wszystko
Stworzył.
...

To teraz nieważne.
Teraz jesteśmy tu wszyscy.
Nie wiem, gdzie,
Nikomu nie chce się spać.
Będziemy szukali.
Bedziemy pytać i lecieć
Coraz wyżej, wyżej...
I będą śmiać się z nas gwiazdy.
Ale to jutro...
...

Tej nocy pójdę spać
Pod taką jedną śmiejącą,
Bo po prawdzie,
W szafie jest niewygodnie.
Jestem bardzo zmęczony.

Kierunek

Krakanie,
Zwiastun zachodzącego
Słońca, opuszczonych skrzydeł.
Później będzie coraz ciemniej.
Chłodniej...
Lecz teraz...
...

W dali majaczą rzędy ludzi.
Czarne, długie sznury
Wiją się, jak wielki, długi
Wąż do w dali majaczącego cielska.
Wielki, stalowy twór.
Dzieło ludzkich rąk,
Pochylonych głów.
Dzieło tak prostej potrzeby...
Kierunku.

Wskazywała im wschód i zachód,
Jak wielki kompas.
...

Niektórzy się na nią rzucili,
Ale bezskutecznie.
I tak, zrezygnowani, poszli w swoją stronę.
Zachodziło słońce
I każdy już wiedział, gdzie iść.

Opowieść człowieka

Blask.
Naraz okrył całe przestrzenie,
Żarząca biel,
Twór ludzki.

On,
Wielki, majestatyczny,
Stalowy pocisk,
Którym polecimy...

To my, ludzie, lecimy do was.
Miniemy gwiazdy
I miniemy kilka
Napotkanych po drodze bogów.
...

Lecimy do tych,
Z którymi możemy się tym podzielić.
...

Pocisk oddala się
Ku zionącej otchłani nieba.
Ognisty, jak wielki smok,
Którego kiedyś zabijaliśmy.
...

Dzisiaj będziemy się tym chwalić.
Dzisiaj to wszystko opowiemy.
...

A ta opowieść
Będzie nas nieść tam w dal,
Ponad tych bogów.
I ponad tę niemą czerń.

Odkrywcy

Noc.
Wyszliśmy na ulicę
W półuśmiechu wypatrywać
Spadających gwiazd.
...

Kobiety, mężczyźni i dzieci
Z zaciśniętymi oczyma,
Jakby chowającymi w sobie
To jedno skryte marzenie.
Jakby miało odlecieć i zgubić się
W niezmierzonych przestrzeniach nocy.
...

Naraz błysk.
W dali majaczyły dymy.
To tylko jedna z wielu garstek
Ulatuje rakietą.
...

Wszyscy mają zamknięte oczy.
Wszyscy mamy marzenia.
Wszyscy szukamy gwiazd.

wtorek, 14 maja 2019

Nocni przechodnie

Naraz się ściemniło.
Niebo stało się czarne,
A na górze majaczył
Srebrny księżyc.
...

Wszyscy powoli wyszli na ulicę,
Wskazując sobie
Małe, świetliste punkty.
Gwiazdy...
Wszędzie było pełno gwiazd.
...

To tylko garstka osób.
Może jedna,
A może to tylko jakieś
Przypadkowe cienie.
Porzucony garnitur.
Kapelusz...
...

Może nikogo nie było.
...

Może tylko całkowita ciemność
Rozgoniona strugami
Ludzkich latarni,
Nocnych przechodniów.
...

Koniec.

Kresy

Zachód.
Ludzkość wyszła na swoje
Kręte ulice.
Wije się, przelewa.
Jest pełno,
Wszystkiego pełno.
Są rzędy grubych,
Wychudzonych twarzy.
Całe supły rąk,
Przekrwionych oczu.
Masa, przelewająca się masa.
Zlepki krzyków,
Przeciągłych śpiewów
I recytowania Hamleta.
Budynki, budynki i zakurzone
Biblioteki, dorobek człowieczy.
Dekady, całe lata człowieka.
...

Koniec.
Ktoś zgasił światło.
Już nic nie widać.
Wszystko zamilkło.
To palec boży?
Nie wiem.
Zaszło słońce.
...

I nie widać nic więcej.

Bożyszcze

Ściemniło się.
Ogromne przestrzenie nieba
Wypełnił falujący czerwienią zachód.
Gorąco.
W dali majaczył wielki moloch.
Maszyna, Wszechwiedzący ludzkości.
To nasz Bóg.
Nasze poznanie.
...

Ktoś podszedł do lekko
Ćmiących diód
Po nadzieję
Na inny, lepszy czas.
...

I ta się rozreguluje,
Ale nie tego wieczoru.
Jeszcze nie tej nocy.

poniedziałek, 13 maja 2019

Spacer wśród gwiazd

Ciemne, gwieździste
Niebo,
Jakby rodziło kolejne
Podmuchy wiatru.
Tak, było całkiem chłodno.
...

Wyszliśmy na spacer,
Wyszliśmy tłumaczyć sobie
Gwiazdy.
Wspólnie je nazywać,
By coś po nas pozostało.
...

Tej nocy jesteśmy my.
Na razie patrzymy.

niedziela, 12 maja 2019

Czerwony nos

Uciekam na wielkim,
Kolorowym balonie.
Patrzę, ptak,
Rozszarpuje...
Kracze.
...

Biorę mój kalejdoskop.
Dodajmy, że jestem w stroju klauna.
Skaczę.
Odrywa się czerwony nos.
Pstrokaty kapelusz.
Kołnierz.
...

A w kalejdoskopie migoczą
Kolejne wzory.
Cisza...
...

To skończyła się noc.
...

Zaraz wyjdą ludzie.

Ocean

Teraz widzę pełno
Przekrwionych oczu.
Masy spoconych głów
Leją się, ciągnąc
Bezładne ciała.
...

Tonę...
Krawaty, garnitury.
Ciemność...
...

Tylko ja krzyczę.
Chcę być sam!
Nie umiem pływać.

Pomnik

Cisza...
Naraz pulsowania drobnych
Świateł rozświetlily mrok.
Jakaś mucha wyleciała
Przez uchylone okno.
Koniec.
...

To tylko stara, rozregulowana
Maszyna.
Już nikt nie pamięta, do czego
Służyła.
Cisza...
Nikogo nie ma.
Ciemność...
...

Diody znów rozproszyły mrok,
Ale już zupełnie niepotrzebnie.

Pchli targ

Uciekłem w swój własny obraz.
Nonsens, nie potrafię malować.
Kupiłem na psim targu.
Gdzie tam, tylko zobaczyłem,
A potem koślawo przerysowałem.
...

To piękny świat.
Jest w nim pewna kobieta.
Zawsze stoi tyłem, bo po prawdzie,
Nie zwykłem rysować twarzy.
Tylko bym bardziej oszpecił.
...

A przecież to mój własny świat.
Moje skryte pragnienia.
Moje spadające gwiazdy.
Które kupiłem, nonsens.
Przerysowałem na pchlim targu.

Światy gwiazd

Cisza...
Słyszysz?
To umarły gwiazdy.
A my wyszliśmy im na spotkanie.
Cisza, ale już coraz bardziej
Ciemna. Obca.
To umarły marzenia.
Są tylko puste ciała.
...

Puste ciała, jakie to zabawne,
Ruszają się.
Wskazują ciemne niebo.
Niektórzy polecieli rakietami.
Ktoś namalował obraz, widziałem,
Schował się we własnym świecie.
...

My zostaliśmy.
Nic w tym heroicznego.
Po prostu, tak się chyba zdaje,
Przywykliśmy.
To wydaje się najbardziej prawdziwe.

sobota, 11 maja 2019

Odkrywca

Odleciałem
W wielkiej rakiecie,
Kiedy nikt nie patrzył.
Kiedy nikt nie patrzył
Schroniłem się za pewną
Osobistą gwiazdą.
...

Tam nikt mnie nie znajdzie.
Wylądowałem.
Podziwiam tak obce krajobrazy.
Skały.
Martwe skały.
Nie ma nikogo, kto by mnie znał.
Włączam aparat tlenowy.
Odliczam godziny...
...

Potem nastanie noc.
Trzeba otworzyć oczy...
Powrócić na Ziemię.
...

To był tylko sen,
Ale jaki osobisty.
Osobiste, skrywane głęboko
Pragnienia,
Do których nikt nie trafi...

Ludzkość nie lata w gwiazdy.

Gwiazdy

Lecę do tam w dali ciemniejącego nieba.
Lecę na moim balonie.
Jest to wielki,
Bardzo wielki balon.
...

Lecę do gwiazd.
Do wielkich.
Do wielkich ognistych.
...

Wszyscy wiemy, że nie dolecę,
Że prędzej czy później mój
Wielki balon opadnie,
Że minie noc
Minie i wszystko na powrót stanie się jasne,
Że trzeba będzie się zbudzić.
...

Słyszycie?
To dlatego każą dzieciom spać.

Kabaret

Wszędzie jest tak ciemno,
Bo zaszły już ostatnie słońca.
Pamiętam, stałem na stalowym moście.
I pamiętam wiatr.
...

Mój przyjacielu...
Najpierw byłeś tak delikatny.
Potem mnie poderwałeś.
Pamiętam,
Patrzyły się na nas gwiazdy.
...

Krótki spektakl...
Wszystko odbijało się od wody.
Byłem coraz bliżej...
...

Lecz ty, zbyt lekki, odleciałeś.
...

Krótki.
Taki krótki spektakl.
...

Potem podpłynąłem do brzegu.
Zdjąłem zamoczone ubranie.
Pamiętam, wszyscy się ze mnie śmieli.
I ty, przyjacielu.
I śmiały się ze mnie gwiazdy.