Boże, w pustce swej
Spadam niezgłębionej,
Umysłem próbując się wspierać.
Nieba wypatruję Boże swą
Źrenicą pyszną.
O Boże, ratuj!
I nigdzie choć barwy jakiejś,
Choć głosu, a choćby pogardy
Dla duszy mej ciemnej.
Nigdzie nic o Boże,
Tak ciemno, tak smutno wokoło.
Boże, ile jeszcze tej przestrzeni
Niezmierzonej przejść zdołam,
By dotrzeć do bram twych niezgłębionych,
Do słów twych świętych a kojących
Duszę mą trawioną.
Boże!
Tak tedy z głębokiej nicości
Do Ciebie wołam.
O pomóż Boże, ja niebaczny,
Cichy, w sobie zagubiony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz