Codzienny cichy zachód,
Odpływające chmury
W ostatnie promienie słońca,
Płoną...
Czerwień coraz leniwiej przyglądająca się
Wodzie, zasypia... Nastaje mrok.
Ci, co nie posnęli,
Wychodzą z latarkami,
By kiedyś opowiadać baśnie.
Jeśli miałbym porównywać z czymś zapach miłości, porównałbym go z zapachem kwitnącej wiśni.
Translate
poniedziałek, 6 kwietnia 2020
Pielgrzym
Topią się diabły,
Toną w wielkim morzu-
Ostatnia łuna zachodu.
...
Dal...,
Nieodgadła, niezmierzona, ciemna...
Czerwienieje niebo,
Zachęcając do odprawienia pokuty.
Toną w wielkim morzu-
Ostatnia łuna zachodu.
...
Dal...,
Nieodgadła, niezmierzona, ciemna...
Czerwienieje niebo,
Zachęcając do odprawienia pokuty.
Pochód
W istocie..., zaszło nam słońce,
A świat ugiął się pod jarzmem
Świszczących batów.
Mroczne to czasy...,
Których wyparły się odlatujące w dal ptaki,
Pozostawiając smutne twarze ludzi.
...
Oto idą oni,
Wypatrując przed sobą światła wschodu.
Ale przed nimi długa, młoda noc...
Piękna i gwieździsta.
...
Nie spodziewam się, byśmy
Doszli jej końca w tym pokoleniu,
Zresztą...
Chodźmy..., nie warto się tutaj zgubić.
A świat ugiął się pod jarzmem
Świszczących batów.
Mroczne to czasy...,
Których wyparły się odlatujące w dal ptaki,
Pozostawiając smutne twarze ludzi.
...
Oto idą oni,
Wypatrując przed sobą światła wschodu.
Ale przed nimi długa, młoda noc...
Piękna i gwieździsta.
...
Nie spodziewam się, byśmy
Doszli jej końca w tym pokoleniu,
Zresztą...
Chodźmy..., nie warto się tutaj zgubić.
Strach
Przed oczyma gwiazdy...
Wzeszły, młode..., białe,
Zresztą unikają mych oczu.
Jestem już na to za stary,
Obsiadły mnie ptaki.
Kraczą..., bronią swego domu.
I nikt nie spojrzy na mnie, prócz ich
Czarnych, szklistych oczu...
Zwiastujących nadchodzącą noc.
Wzeszły, młode..., białe,
Zresztą unikają mych oczu.
Jestem już na to za stary,
Obsiadły mnie ptaki.
Kraczą..., bronią swego domu.
I nikt nie spojrzy na mnie, prócz ich
Czarnych, szklistych oczu...
Zwiastujących nadchodzącą noc.
Stare, młode oczy
Zgubiłem się w mroku...
Ukradli mi latawiec.
Wypuścili błękitnemu niebu
I już nigdy nigdzie mnie nie zabrał-
Głupie dziecięce marzenia!
...
Jestem dziś sam...,
Zapalam fajkę,
A jej dym unosi się... cienką strużką,
Jak dawny, mały dziecięcy latawiec,
Który miał mnie przecież stąd zabrać.
Ukradli mi latawiec.
Wypuścili błękitnemu niebu
I już nigdy nigdzie mnie nie zabrał-
Głupie dziecięce marzenia!
...
Jestem dziś sam...,
Zapalam fajkę,
A jej dym unosi się... cienką strużką,
Jak dawny, mały dziecięcy latawiec,
Który miał mnie przecież stąd zabrać.
Śmierć
Swobodnie odlatują ptaki
Wśród gasnącego słońca.
Patrzę..., cisza...
Już prawie go nie widać.
Odprowadzam ostatnie promienie
Mętnym wzrokiem.
W końcu zamykam oczy...,
By nastała noc.
Wśród gasnącego słońca.
Patrzę..., cisza...
Już prawie go nie widać.
Odprowadzam ostatnie promienie
Mętnym wzrokiem.
W końcu zamykam oczy...,
By nastała noc.
Subskrybuj:
Posty (Atom)