Translate

wtorek, 5 października 2021

Staruchy

Spójrz więc na taką koncepcję... Oto mamy zgrzybiałego dziada, siedzącego w starym, płowym garniturze na swym pochyłym już, lecz tylko jego, widać było to zupełnie, bujanym fotelu. Ten nie ruszał się stąd, toteż cuchnął od niego cały ciemny i brudny pokój. Zresztą on sam z tego też w ogóle nigdy nie wychodził.

A żył następująco, całe swe życie przesiedział, ot tak, bujając się tylko, z tym, że jeszcze pisał. I tworzył. A tworzył rozmaitych...- i wielkich, ale i też małych. W ogóle najróżniejszych. Wkładał im w usta własne ideały i żył... Żył tak nimi w napisanym uprzednio świecie, jakby w domku dla lalek, jak mała dziewczynka. Był, w istocie, dziecinny. I tak przeżył to, czego mógłby pozazdrościć niejeden uczestnik tych zdarzeń, być może miał talent pisarski. Przeżył tyle, że aż żal czytelnikowi byłoby kłaść się spać. Podejrzewam, że i sam starzec cierpiał na bezsenność.

Aż gdy dostał w swych późnych latach parkinsona, wygłodzony, z braku możliwości ruchu piórem (skąd w ogóle do tej pory czerpał kartki i atrament?), począł jedynie marzyć. I tak marzył, a marzył o tym, co frywolne, święte, co uświęcone i zupełnie bez sensu. Co doczesne i co poza wykraczające. O seksie, o przelotnych romansach i o tiarze papieskiej... A śniąc, choć cały czas miał zamknięte oczy, więc i nie wiadomo, gdyby kto do niego zajrzał, czy spał, czy nie spał w zasadzie, w równe swym książkom dawnym i dziennym obecnie jedynie majakom udawał się światy.

I tak umarł w końcu, jakby wiecznie śniący, z zamkniętymi oczyma, w płowym garniturze i w brudnym, zaczadzony pokoju. Na fotelu bujanym, pochyłym, ale nigdy się nie zarwał...- w istocie, staruszek był bardzo chudy.