W tym złocie i w tej ciemni, okruchy
zasypał złoty obwał, jakby chciał okryć
swych braci... Albo ich zdusić
I nie widzieć ich więcej.
zasypał złoty obwał, jakby chciał okryć
swych braci... Albo ich zdusić
I nie widzieć ich więcej.
Bo nic nie jest słychać,
Kiedy jest noc, tak cicha i czarna.
Kiedy tam w dole roztacza się suche złoto.
Spragnione, lecz czyste, złote hałdy,
Czasem jaśniejsze niż tam w górze te gwiazdy,
Białe okruchy.
Nie tak jednak odległe.
...
Kiedy jest noc, tak cicha i czarna.
Kiedy tam w dole roztacza się suche złoto.
Spragnione, lecz czyste, złote hałdy,
Czasem jaśniejsze niż tam w górze te gwiazdy,
Białe okruchy.
Nie tak jednak odległe.
...
Z tego złota mogłoby być tyle bogactw,
A z gwiazd drugie tyle.
A by je tak połączyć.
I biurko, biurko wielkie, z mahoniu!
Ale tu jest sucho..
Tu sucho i nic, nic nie rośnie...
I tak daleko do gwiazd.
...
A z gwiazd drugie tyle.
A by je tak połączyć.
I biurko, biurko wielkie, z mahoniu!
Ale tu jest sucho..
Tu sucho i nic, nic nie rośnie...
I tak daleko do gwiazd.
...
I to jest dodatek ludzki.
Naddatek człowieczy.
Naddatek człowieczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz