Jego zwały, zawoje, nawały
I zwojnice na rogach.
Ludzka masa w pudełku,
Kto by się spodziewał.
I jak to pudełko tak w bok,
To wszyscy w ten krok.
Powódź ludzkich ciał.
Wymieszane ręce, to głowy, to krzyki,
Aż czasem zatyczki do uszu
Bawiący musi wkładać.
A jak w górę- hops...
To i wszyscy w nos.
Do góry, w nos, do dołu.
I znów powodzie ludzkie,
Jak pająki jakieś wijące się w pudełku.
A jak nie złapać, to lepiej nie,
Bo pudełko dość słabe
I przerwać się może.
A jak tam wody nalać
I zamieszać, to jak napój jakiś
Z dodatkami, płatki czy co tam jeszcze.
A gdy potrząsnąć, to i lepiej,
A brokatem posypać, jak śnieg
Mieniący, magiczny i potrząsnąć to,
I zmieszać.
A jak bawiący by miał chęć,
To i układać z nich wieże,
Narzędzia, rozkręcać, przekręcać,
Albo dociskać i sprawdzać,
Co będzie.
Można też kazać krzyczeć do nucenia
Bawiącego.
Ale to tylko szczypcami, przez otwory.
Masa ludzka nie może zobaczyć,
Co poza pudełkiem.
Bo kto wie...
Jeszcze by kogoś zjadła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz