Tam wysoko pewno on jest.
I leci...
Leci bezkształtny, blaszany.
Nasz wspólny ludzki okruch.
...
Będzie czas, że wzejdą
Nam pierwsze gwiazdy.
Czas ten, gdy wszystko ściemnieje...
Oblecze tonią migotliwych świateł.
...
I do tej ciemni, co patrzy się
W nas jakby z cichym zrozumieniem
Przyjdą ci, co nie chcieli spać.
Przyjdą, uniosą oczy i ręce.
Ręce, to dzieci chcą chwytać gwiazd,
Dzieci wymkną się, dzieci bezkształtnej nocy.
Wzrok, szkiełka, to starcy wpatrują się w dal...
W tę niemą dal i w jej świetliste, migoczące oczy.
Póki tu noc
I nie trzeba spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz