Translate

sobota, 16 lutego 2019

Dzieło galaktycznych dekad

Sztuczne oko ludzkości,
Bardziej przypominające
Zresztą pajęcze, osiadło
Na międzygwiezdnym kolosie.
A w zasadzie to lekko
Weszło w atmosferę.
W konkluzji, ujawnienie
Duszy kosmosu.
Pomarszczonego cielska
Galaktycznych dekad.

To tak, jak astronauta
Wchodzi w poetyckie zakusy.
...

Z początku wystarczyło
Kilku ludzi.
Wystarczyło, by stwierdzić,
Że ten piach jest jakimś tam
Piachem.
Dopóki nie tek klocek.
''Dzieło galaktycznych dekad'',
Jak to nazywali, zapewne
Przedrzeźniając me artystyczne próby.

Grunt, był klocek. Wcale okazały
Sześcianik. I to gdzie?
Na wcale bez życia okazie.

I tak kilkuosobowy skład,
Podstarzałych w okularach, jak za
Pstryknięciem, rozmnożył się
Do sztabów. Gwardii nad klockiem.
Sztaby chemików, fizyków.
Lingwistów, jakby ten wyprysk 
Miał cośkolwiek do zakomunikowania.
Może jakieś traktaciki.
Teorie powstania.
Albo najlepiej jakąś monstrualną herezję.

Mało, powstał ruch duchownych,
Który to rozbił się na dwie podgrupy.
Jedna sławiła klocek jako dzieło
Najwyższego.
Druga, że bydlęcie to wyrosło
Z samych rubieży piekieł.
Co ambitniejsi upatrywali
W nim mesjasza i antychrysta.
...

Do pracowni dobudowano
Molochy badawcze.
Prace, a książki.
Końce świata.
Symulacje.
Nawiązanie kontaktów.
Egiptolodzy ze zwaliskiem
Obrazkowych szpargałów
Na doczepkę.

Cała ekspedycja!
Moja ekspedycja!
Przez ten jeden kloc.
Toż ja sam dla dobra
Ludzkości bym go wysadził.
Te obiecujące ich traktaciki!

A tak, koniec.
Teraz geolodzy.
Ci będą latać w gwiezdne dłonie.

Mi pozostało być spóźnionym
Poetą.
Bezrobotnym, a jakże.
Poetą niesmacznych wierszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz