Translate

sobota, 16 lutego 2019

Czernie

W nawale zdarzeń
Pamiętam tylko to,
Co piszę.

A każde widzenie
Drze się... To kończy.
Kończy. Rodzi na nowo...
I płynie. Płynne..., rozlewa się,
Wylewa. Wchłania! Kona,
Rodząc...

Wypiętrzając spiczaste klify.
Pazury odgradzają drogę.
Usypiająca szarość ubitego
Błękitu... Pary. Wszędzie duszne
Kłęby ognia. Ciska się.
Żyje.
Żyję!
Więc uciekać.

Walące okruchy zwiastują
Buchającą czerwień ślepi.
Migoczące ślepia.
Palący łzy dech.
Duszność chrapliwych sług.
Dym. Głazy i czerń.

Widzę.
To sztuczne.
Chwilowe.
Nawał czerni nakrył
Oczekiwaniem sklepienie. Dusi.
Ściska.
Tutaj..., zdaje się, zieleń, błękitne punkty-
Chowające się gwiazdy.
Falujące wśród czerni piany.
Oddech. To oddech.
To świeży oddech w obwałach
Dymu...
Może to tylko się zdaje.
Nie wiem.
Jak ja nic nie wiem!

Zlewającego. Nachodzącego.
Chłonącego wszystko.
I mnie.
Mnie!

A więc mnie nie ma.
A więc nic.
Nic nie czuję...
Poddany szarpaniom wiatrów...
Przelewam się. Obijam.
Błądzę uciszony...

Aż wszystko ucichnie do końca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz