I można by było się
Spodziewać jakiegoś okruchu.
Gwiazdy.
Iskrzącej się bieli.
Biel czy jakikolwiek kolor,
W który ktoś mógłby się zapatrzyć.
Tak, potem otworzyć właz.
Tak powoli. Delikatnie.
Wystawić stopę.
I drugą.
Lecieć.
Lecę...
Wciąż dalej.
Wciąż dalej i dalej.
Do gwiazd.
Do świetlistych gwiazd,
Które kryły się przed moim
Lusterkiem.
...
Tak minęło kolejne golenie.
Golenie kosmiczne.
Golenie któreś tam.
W stalowym tak ludzkim świecie.
...
To jedyne, co trzyma nas przy życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz