I widziałem rozpięte
Szczyty drzew.
Rozgałęzione palce.
Stare, zwiędłe.
Pomarszczone, lecz pnące.
Aż hen, po ten w dali płynący błękit,
Do pierzastych obłoków.
I ja. Ja też.
Chcielibyśmy na nich siedzieć.
Wypatrywać z góry naszych trosk.
A z góry by świeciło nam słońce.
...
Ale wszyscy wiedzą,
Jak to się skończy.
Z góry świeci nam słońce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz