deszczu się błąkam
I zimną nocą nasiąkam.
Wysiąkam.
Obsiąkam!
Obsiąkam!
Wysiąkam.
Obsiąkam!
Obsiąkam!
Cicho!
To wyście.
Sfora.
To sfora.
A jaka zmora.
Ta sfora...
To wyście.
Sfora.
To sfora.
A jaka zmora.
Ta sfora...
Skok.
Łapy i kieł.
Kieł.
Nie. Nie!
Już biel.
Łapy i kieł.
Kieł.
Nie. Nie!
Już biel.
Nie, toż to jest zaciemnienie.
Mój umysł.
Umysł- westchnienie.
Ogołocenie.
Deszcz- oczyszczenie.
Więc zbawienie.
Tłuste wierzenie.
Zwątpienie.
A biel.
Bieli!
Bieli moja!
Mój umysł.
Umysł- westchnienie.
Ogołocenie.
Deszcz- oczyszczenie.
Więc zbawienie.
Tłuste wierzenie.
Zwątpienie.
A biel.
Bieli!
Bieli moja!
Kochana.
Cisza!
Cisza!
Pora wracać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz