poszedł na przeszpiegi.
Zabrał parasol
I już go nie ma.
Uciekł rakietą w porze
Nocnej, w grudniu,
I badał lornetką.
W południe zapomniałeś wziąć leków,
Spadająca gwiazdo,
Mój meteorycie...
Jeśli miałbym porównywać z czymś zapach miłości, porównałbym go z zapachem kwitnącej wiśni.
Krążownik gwiezdny
Zwarł się z moją duszą.
I runął w Obłoku Magellana.
Jeszcze nigdy tak się
Nie stresowałem.
Zostawiony w tej kosmicznej głuszy...
Zostawiony ze swoją muzyką...
W lewej kieszeni pokrętło od radia.
Trochę długopisów...
I Wielki Obłok Magellana.
I szczątki krążowników.
Zapraszam Państwa, a to na przedsmak lepszej nocy, do zapoznania się z pierwszym, więc oczywiście i pełnym mankamentów materiałem Jesieniarii polskiej, stanowiącym recytację, tu w moim wykonaniu, jak się Państwo przekonają, nader frywolnej, co bywa mój Boże, liryki Aleksandra Fredry.