W nienazwanych zakamarkach
Zimowej nocy
Wyszliśmy w pogoń odległego
Wschodu... wprost do ludzkich parków,
Choć żadne z nas prawnie
Nie mogło choćby przegonić zbyt
Wcześnie szturchniętej muchy.
...
Biegliśmy tak daleko,
Aż dogoniliśmy słońce.
Było wielkie...,
Jakby miało oślepić,
Lecz nie oślepiało.
A my..., jakbyśmy jaśnieli i jakby jaśniały
Szturchnięte z nami muchy, tak wolne,
Że i nam się biec odechciało, a zresztą...
...
I tak rannym oczom ukaże się dzień,
A na okrytej szronem ławce dwa stare,
Mrozem skute
Ludzkie posągi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz