czwartek, 1 maja 2025

Wyznanie rasisty

Jest fajnie...,
Kiedy myśli swe, troski powierzyłem sarnie.
Żadna inna gdyż, jak ta, i krztę choćby blisko,
Nie była, jak ja jestem i sam też, rasistką...

Choćby i lis w lesie, koza nad przepaścią...,
Nikt, jak my gardzimy, gardzi inną maścią.
No nikt!
I widok jej, budząc złość najdalej skrytą,
Zaciska mą pięść, jej podwija kopyto!

Gdy nas zbija smutek, wniwecz drąży trwoga,
Rasizm nas roznieca, zgodnie z wolą Boga.
Bo i prawda stoi, co pod spodem, nisko,
Że i Bóg po cichu sam też jest... rasistą.
A nie jest?

Przez góry w niziny, z południa do cienia
Ja szukam kobiety, ta szuka jelenia...,
Co by wespół z sobą, niby świętym wzorem,
Toczyć w świat batalię z odmiennym kolorem.